Czy ponad 2,2 tys. zł miesięcznie za zatęchły 11-metrowy "apartament" przy jednym z najbardziej ruchliwych i głośnych węzłów drogowych Warszawy to rynkowa stawka? Odwiedziłem taki lokal.
Happening studentów Uniwersytetu Warszawskiego miał zwrócić uwagę na coraz poważniejszy kryzys mieszkaniowy w Warszawie. Jest on tak poważny, że coraz częściej uniemożliwia młodym studiowanie w stolicy.
"Władze uniwersytetu odmówiły Ci akademika? Spania w BUW-ie Ci nie odmówią" - studenci zapowiadają rozbicie w działającej od niedawna całą dobę bibliotece uniwersyteckiej obozu noclegowego. To ich reakcja na postawę uczelni wobec kryzysu mieszkaniowego, który dotyka studentów.
Wykwaterowano lokatorów, bo miał być remont kamienicy i miało powstać w niej 100 mieszkań komunalnych. Ale nic się nie dzieje. Takich przykładów na Pradze jest coraz więcej. Opuszczone domy stoją puste latami podczas, gdy w Warszawie dramatycznie brakuje dostępnych mieszkań.
Teresa z 13-letnią córką kilka tygodni temu zajęła pustostan na Pradze-Północ. Jest dziennikarką, producentką filmową, pracowała w radiu. Jak to się stało, że dziś nie ma szans na normalne mieszkanie?
Czy Warszawę czeka los San Francisco, skąd ludzie masowo uciekali, bo nie stać ich było na utrzymanie rodziny w tym mieście? A może standardem staną się 7-metrowe "kawalerki"?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.