Wiemy, kim jest Rosjanin, któremu na antywojennej demonstracji kazała "wyp...dalać" Marta Lempart. Okazuje się, że trafiła dość specyficznego członka tego narodu. Takiego, którego rodzice ubiegali się o Kartę Polaka, a który w kraju Putina ostatni raz na dłużej był w wieku gimnazjalnym.
Tylko legalna, bezpieczna, darmowa i dostępna aborcja jest gwarancją tego, że kobiety w polskich szpitalach nie będą umierać, i nie będą się bały zachodzić w ciążę. To europejski standard - przekonywała posłanka Nowej Lewicy Katarzyna Kotula, składając w Kancelarii Sejmu ponad 200 tys. podpisów poparcia dla przepisów liberalizujących dotychczasowe prawo o aborcji w Polsce.
"Nie chciej, Polsko, mojej krwi" - pod takim hasłem Ogólnopolski Strajk Kobiet w środę 1 grudnia organizuje w całym kraju protesty. Obrońcy praw kobiet zebrali się przed Sejmem w czasie, gdy posłanki i posłowie mieli dyskutować o projekcie ustawy całkowicie zakazującej aborcji i pozwalającej karać za nią nawet dożywociem. Jeśli ustawa w Sejmie przejdzie do dalszych prac, zapowiadają duże protesty w połowie grudnia.
W poniedziałek (29 listopada) Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił oskarżenia wobec liderek Strajku Kobiet: Marty Lempart, Klementyny Suchanow i Agnieszki Czeredereckiej, do prokuratury. - Prokuratura popełniła szkolne, rażące błędy - komentuje pełnomocniczka Marty Lempart.
- Tego właśnie sobie życzą posłowie PiS-u, Konfederacji, pan Wróblewski, Ordo Iuris, polski Kościół i inny fundamentaliści. Żeby było jak najwięcej krwi - mówiła Marta Lempart, polewając czerwoną farbą chodnik przed wyjściem z budynku Ministerstwa Zdrowia.
W warszawskim BIP jest już zgłoszenie zgromadzenia 11 listopada, które ma przejść od ronda Dmowskiego na błonia Stadionu Narodowego, czyli trasą Marszów Niepodległości z ostatnich lat. Tylko że nie jest to zgłoszenie stowarzyszenia Roberta Bąkiewicza. Stoi za nim grupa "14 Kobiet z Mostu".
Oskarżone są trzy liderki Strajku Kobiet: Marta Lempart, Klementyna Suchanow i Agnieszka Czerederecka. Staną przed sądem za jesienne protesty uliczne w Warszawie.
U góry Chrystus, na dole skrzynki po piwie, butelki, kombinezon antycovidowy oraz wizerunek Barta Staszewskiego, Margot i Marty Lempart. Do tego podpis: "Jak zabijam Jezusa". - Nie uważam, żebym zabijał Jezusa - mówi Staszewski o Grobie Pańskim w parafii w Łapach.
Jestem za wolnym wyborem kobiety. Ale też za tym, aby poszukać kompromisu, prawdziwego. Takiego, który zagwarantuje, że po 2023 roku tym razem osoby popierające zakaz aborcji nie poczują się tak jak my, zwolennicy liberalizacji, czujemy się teraz: nie tylko pokonani, lecz także upokorzeni.
W piątek mija 100 dni od początku protestów w odpowiedzi na październikowy wyrok TK Julii Przyłębskiej zakazujący przerwania ciąży nawet w przypadku wad letalnych płodu. Strajk Kobiet zapowiada wielką manifestację w stolicy. Wiadomo już, gdzie się zacznie.
Dwa obrazy pozostaną po tej nocy ze mną już na zawsze. Widok skostniałych, umęczonych ludzi siedzących na bruku i przykrytych banerem z napisem "Wypierdalać". Oraz policjantów wyciągających osoby z kordonu. Pojedynczo. Metodycznie. Do 3 nad ranem.
O godz. 19 rozpoczął się kolejny protest w Warszawie. Pod bramą TK uczestnicy rozlali czerwoną farbę na bruk i buty funkcjonariuszy, za bramę poleciały petardy. Trzy osoby przedostały się na teren Trybunału, zostały zatrzymane. Wśród nich była Klementyna Suchanow z OSK. Ok. 2 w nocy policja siłą zaczęła wynosić protestujących. Protest zakończył się o godz. 3.
- Zakaz aborcji nie powoduje, że nie ma aborcji. Powoduje, że aborcje są dozwolone tylko dla bogatych - mówiła Marta Lempart. Na apel Strajku Kobiet w całym kraju ludzie wyszli protestować. I wyjdą w kolejnych dniach. W piątek ma być wielki protest w Warszawie.
O wyjaśnienie wycieku informacji Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Prezes urzędu odmówił zajęcia się sprawą. Dlaczego?
Marta Lempart potwierdziła, że ma dodatni wynik testu na koronawirusa. Liderka Strajku Kobiet podkreśla, że czuje się dobrze.
Zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez liderkę Ogólnopolskiego Strajku Kobiet złożył Jacek Ozdoba, wiceminister w rządzie PiS.
- Mamy do czynienia z policją partyjną, a nie publiczną. I panami w policyjnych mundurach - komentują aktywistki z Ogólnopolskiego Strajku Kobiet po środowych zamieszkach w Warszawie.
- Negocjacje z rządem? Były wczoraj. Do tej pory jestem poparzona. Bo rząd negocjuje gazem - mówi Marta Lempart, inicjatorka Ogólnopolskiego Strajku Kobiet. - Dostałam gazem od panów, którym pan Kaczyński nakazał pacyfikację naszej demonstracji.
Mieliśmy już spokojne protesty, na których "Precz z Zalewską" było najbardziej niegrzecznym hasłem. I władze zignorowała je - mówi Dorota Łoboda, warszawska radna, która weszła do rady konsultacyjnej Strajku Kobiet
Na godz. 17 planowany jest największy z dotychczasowych protestów w Warszawie przeciwko zakazowi aborcji. Wyruszy z trzech miejsc: pl. Zawiszy, pl. Zamkowego i spod kancelarii premiera w al. Ujazdowskich.
W piątek do Warszawy może przyjechać kilkadziesiąt tysięcy osób. Ma to być największa manisfestacja od początku protestów przeciwko zakazowi aborcji. O godz. 17 wyruszą trzy marsze: z placu Zawiszy, spod siedziby KPRM w al. Ujazdowskich oraz z placu Zamkowego. W całym kraju drogi mają blokować TIR-y.
W reakcji na orzeczenie o zakazie aborcji wydane przez Trybunał Konstytucyjny działaczki Ogólnopolskiego Strajku Kobiet zapowiadają blokady polskich miast. W Warszawie mają blokować zarówno centrum, jak i dzielnice.
O godzinie 16 w sobotę z pl. Konstytucji pod Pałac Prezydencki wyruszy pochód środowisk prodemokratycznych i antyfaszystowskich. Wcześniej z pl. Zamkowego pod KPRM znów pójdą przedsiębiorcy.
Przed Sejmem odbył się protest przeciwko projektowi ustawy, który wprowadza karę więzienia za edukację seksualną. Posłowie w trakcie manifestacji przegłosowali skierowanie projektu do dalszych prac w komisji.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.