Minister sprawiedliwości i prokurator generalny odniósł się do kontrowersji związanych z domem posłanki spod Warszawy, którego nie wpisała jako darowizny od rodziców. To ciąg dalszy sprawy posłanki i jej męża, posła i wiceministra sprawiedliwości, Arkadiusza Myrchy.
Drogie elektroniczne gadżety Apple kupowane niemal hurtowo, telewizory, a nawet waga osobowa. Do tego kilometrówki za miliony rozliczane na oświadczenia. Jak to możliwe, że posłowie, bez żadnej kontroli, lekką ręką mogą wydawać publiczne pieniądze?
Po co posłance Kindze Gajewskiej dwa odkurzacze i robot do sprzątania jednego biura poselskiego? Po co wiceministrowi sprawiedliwości Arkadiuszowi Myrsze cztery ekspresy do kawy do jednego biura? Wszystko to kupili za publiczne pieniądze
Dwa dodatki na wynajem jednego mieszkania w Warszawie pobiera z Sejmu poselskie małżeństwo Arkadiusz Myrcha i Kinga Gajewska. Dzięki temu mieszkają w drogiej okolicy w samym centrum miasta
Sąd Rejonowy w Otwocku stwierdził, że zatrzymanie Kingi Gajewskiej we wrześniu zeszłego roku w Otwocku było nielegalne, nieprawidłowe i niezasadne. - To, co było dla Polaków oczywiste, widoczne gołym okiem, sąd po prostu potwierdził - mówi nam posłanka KO.
Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga wszczęła postępowanie dotyczące zdarzenia z 19 września, kiedy posłanka Kinga Gajewska została zatrzymana przez policję na wiecu premiera Morawieckiego w Otwocku. Prowadzi je pod kątem nadużycia władzy.
Posłanki wybrane z list partii opozycji demokratycznej to progresywne polityczki, która opowiadają się za liberalizacją prawa aborcyjnego, są za wprowadzeniem związków partnerskich i za refundacją zabiegów in vitro.
Wobec funkcjonariuszy, którzy w Otwocku siłą wciągnęli do radiowozu Kingę Gajewską, policja wszczęła postępowanie wyjaśniające. Posłanka KO dowiedziała się jednak o tym dopiero z komunikatu RPO, który otrzymał odpowiedź niemal miesiąc po interwencji. - Odpowiedź jest datowana na 17 października, czyli tuż po wyborach. Trudno traktować to jako przypadek - mówi Gajewska.
W tzw. warszawskim obwarzanku, skąd startuje Kinga Gajewska, dewastowane są jej banery. A to tylko namiastka fali hejtu, który wylał się na nią po zatrzymaniu w Otwocku. - W przestrzeni publicznej jest za dużo nienawiści. Musimy się pojednać. A to jest możliwe jedynie po odsunięciu PiS od władzy - mówi w rozmowie z nami posłanka.
"Twoje dzieci będą drastycznie gwałcone wiertarką", "Murzyński ch... ci w d...", "Szczam na ciebie" - to fragmenty tylko z niektórych mejli, które od paru dni dostaje posłanka KO Kinga Gajewska, która została zatrzymana przez policję w trakcie wiecu Mateusza Morawieckiego w Otwocku.
Funkcjonariusze policji użyli siły, by wepchnąć do radiowozu posłankę KO Kingę Gajewską. Ponieważ zdarzenie z udziałem policjantów budzi wiele wątpliwości, stołeczna komenda przeprowadziła kontrolę. I opublikowała właśnie jej wyniki. - Mamy nowy konstytucyjny standard - komentuje mecenas reprezentujący parlamentarzystkę.
- Posłanka Gajewska sama była sobie winna, że policja ją zatrzymała do wylegitymowania. Nosiła czapkę i czarne okulary - przekonywał radny PiS. A drugi dodał: - Już nie róbcie z niej Popiełuszki.
- To, co się wydarzyło, jest kwintesencją państwa, które od ośmiu lat buduje PiS - mówi "Wyborczej" posłanka Kinga Gajewska (KO). W ten sposób komentuje działania policji wobec niej w czasie spotkania premiera Morawieckiego z mieszkańcami Otwocka.
Portal OKO.press ustalił, że akcją zatrzymania posłanki Kingi Gajewskiej w Otwocku miał kierować nadkomisarz Sławomir Grzegorzewski. Ten sam, którego antyrządowi aktywiści oskarżali o chwytanie za gardło uczestnika jednej z kontrmiesięcznic smoleńskich w Warszawie.
Posłanka KO Kinga Gajewska została zatrzymana przez policję podczas wiecu premiera Mateusza Morawieckiego w Otwocku. - To są standardy białoruskie. Policjanci zatrzymali ją, mimo że powtarzała, że jest posłanką - podkreśla Marcin Kierwiński, sekretarz generalny KO.
Posłanki Platformy Obywatelskiej weszły do Komendy Powiatowej Policji w Pruszkowie z poselską kontrolą w sprawie wypadku radiowozu z nastolatkami w środku. - Wykorzystamy nasze uprawnienia do tego, by rozwiać wszystkie wątpliwości - mówiły na wcześniejszej konferencji.
Kinga Gajewska, posłanka PO, napisała w mediach społecznościowych, że powiat wołomiński pod rządami PiS przymusza uczniów do chodzenia na religię. Po jej wpisie starosta wezwał dyrekcję szkoły na dywanik. Jak twierdzi, dyrektor powiedziała "o dwa zdania za dużo".
Kinga Gajewska (25 lat). Przeskakując nad przeszkodami.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.