Naczelna Izba Kontroli ogłosiła wyniki kontroli zdalnego nauczania w czasie pandemii koronawirusa. Potwierdziła to, na co narzekają uczniowie, ich rodzice oraz nauczyciele - część lekcji się nie odbywa, proces nauczania został przeniesiony na dzieci i rodziców, niektórzy uczniowie są pozbawieni internetu, a szkoły mają problemy z kontrolą obowiązku szkolnego.
Możliwe, że zdalne lekcje potrwają krócej niż do 27 lutego. Minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek zapowiada, że decyzja zależy od tego, jak przebiegać będzie piąta fala zakażeń koronawirusem.
Klasy V-VIII szkół podstawowych oraz uczniowie szkół ponadpodstawowych od czwartku, 27 stycznia, przechodzą na zdalne lekcje. Tak będzie do końca ferii.
Nauka stacjonarna jako priorytet może ulec ograniczeniu - ogłosiło we wtorek Ministerstwo Edukacji i Nauki. Decyzja ma zapaść w ciągu kilkudziesięciu godzin.
Będzie można dzielić uczniów z jednej klasy z powodu COVID-19. Ci, którzy nie są w izolacji ani w kwarantannie, będą mogli przyjść do szkoły na stacjonarne zajęcia. Takie zalecenia szykuje Ministerstwo Edukacji. Decyzja o stacjonarnych lekcjach będzie w rękach dyrektorów.
Choć dzieci w klasie szybko dowiadują się, kto był szczepiony przeciwko COVID-19, a kto nie, choć dyrektor może to samo ustalić w sprawie pracowników, to oficjalnie szkoły nie mogą mieć dostępu do danych o szczepieniach - zdecydowało Ministerstwo Zdrowia. Na zdalne lekcje idą więc nawet ci, których nie obowiązuje kwarantanna.
Kołowrotek z covidem w szkołach i przedszkolach. Gdy jedne grupy idą do domów na zdalne lekcje, inne wracają do szkoły i tak w kółko. Trudno zorganizować sensownie naukę. W Warszawie lekcje online mają setki klas i całe szkoły. Uczniów można liczyć w tysiącach.
Na zdalne lekcje przeszli ósmoklasiści z podstawówki na Ursynowie i trzecioklasiści z liceum w Wawrze. Zakażenie koronawirusem dotknęło też Technikum Mechatroniczne przy Wiśniowej.
Nauczyciele szykują się na spotkanie z uczniami po ponadpółrocznej przerwie. "Czekamy na was. Bez kartkówek, bez sprawdzianów, bez pytania, bez jedynek" - piszą do nich. Na Bemowie przyjazne przyjęcie uczniów szkoły deklarują hurtem.
W czasie zdalnego nauczania dzieci są przy komputerach dłużej, niż wymaga etat. Tyle czasu zajmują im lekcje i prace domowe. Do tego czas spędzany na kontaktach z rówieśnikami: czaty i wideoczaty, Facebook, YouTube, Instagram. Monitor zastępuje spotkania w McDonaldzie, w galeriach. Wiele dzieci nie wychodzi z domu - alarmuje pedagog z warszawskiej podstawówki.
Siedzą po nocach z nosami w smartfonach albo grają w gry. Potem zamiast przychodzić na lekcje online -odsypiają. - Mamy coraz więcej takich uczniów - alarmuje pedagog z podstawówki na Mokotowie.
Gdy zamiast spotykać się w klasie, dzieci mają zdalne lekcje, szkole łatwiej je "zgubić" z pola widzenia. Warszawa biła na alarm, gdy na początku pandemii z systemu edukacji wypadło ponad 600 uczniów. Dziś wciąż nie wszyscy się znaleźli.
Karolina i Tomasz Elbanowscy piszą do Ministerstwa Edukacji i Nauki w sprawie zdalnych lekcji. Chcą, by dzieci mniej czasu spędzały przed komputerami. Mają rozwiązanie: niech nauczyciele wysyłają materiał do samodzielnego przerabiania przez uczniów.
Problem uczniów, z którymi szkoły nie mają kontaktu w czasie zdalnych lekcji, jest nadal obecny w Warszawie. W najtrudniejszych sytuacjach interweniują sąd rodzinny i prokuratura.
Już nie sześć, jak pierwszego dnia po feriach, ale 82 przedszkola i szkoły w Warszawie musiały częściowo zawiesić zajęcia stacjonarne. Powód to zakażenia koronawirusem.
W szkole na Woli sanepid od ferii już 26 razy nakładał kwarantannę na nauczycieli. W szpitalu na COVID-19 chorują dyrektor i zastępca podstawówki, lecz sanepid zgodził się na zawieszenie zajęć w całej szkole. W ponad 50 innych placówkach zajęcia online trzeba było wprowadzić dla części klas.
Dystans na lekcjach między nauczycielką z LO im. Lelewela w Warszawie a jej uczniami to 12 tys. km w linii prostej. - Rzeczywista droga jest jeszcze dłuższa, pewnie więc pobiliśmy światowy rekord w tej kategorii - mówi.
Po trzech tygodniach od zakończenia ferii i lockdownu w szkołach coraz wiecej uczniów znów ma zdalne lekcie. Niemal 50 szkół i przedszkoli przeszło na zajęcia online.
W poniedziałek (1 lutego) w południe warszawscy licealiści zamierzają zablokować zdalne lekcje. To akcja solidarnościowa ze Strajkiem Kobiet.
Rok 2020 to rok zdalnej edukacji. Miesiące udawania, że materiał na wuefie, chemii i matematyce idzie jak gdyby nic. Rok mistyfikacji na lekcjach i udawania na sprawdzianach. Rok męki dla nauczycieli, uczniów i rodziców. Niestety, nawet ferie będą tylko symulować te prawdziwe.
Poruszenie wśród nauczycieli z Targówka wywołał list wiceburmistrza Jędrzeja Kunowskiego do dyrektorów szkół. Przypomina w nim o "obowiązku schludnego wyglądu i punktualności rozpoczynania lekcji" w trybie online. Czyżby w kadrze pedagogicznej tej dzielnicy nastąpiło rozprężenie obyczajów?
Boom na prywatne i społeczne szkoły w Warszawie, mają już prawie 35 tys. uczniów. To ponad 10 tys. więcej niż pięć lat temu. Skokowo przybyło dzieci i młodzieży w edukacji domowej. Decyzję o ucieczce ze szkoły przyspiesza epidemia.
Hej, z racji tego, że teraz szkoły przechodzą na nauczanie zdalne, możecie mieć większe trudności w nauce lub zrozumieniu materiału. Udzielę korepetycji online - to jedna z wielu ofert w sieci po ogłoszaniu kolejnych etapów lockdownu w szkołach. Bo branża korepetycji w pandemii ma się dobrze.
Tak źle jeszcze nie było. Sześć przedszkoli i szkół w Warszawie jest dzisiaj (w czwartek, 15 października) zamkniętych z powodu zakażenia koronawirusem wśród uczniów albo nauczycieli. A 52 placówki wprowadziły częściowo zdalne zajęcia.
Coraz trudniejsza sytuacja w warszawskich szkołach. Żadnych lekcji przy tablicy nie poprowadzą w tym tygodniu nauczyciele LO im. Sobieskiego. W Hoffmanowej koronawirus wędruje z klasy do klasy, w Cervantesie nie ma komu uczyć.
Lekcje on-line muszą być prowadzone systematycznie, w oparciu o jasne reguły. I najlepiej na jednej platformie, a nie z użyciem kilku komunikatorów - uważają dyrektorzy warszawskich szkół
Kiedy nie było pandemii, byłam przerażona myślą o wakacjach, bo syn źle znosił przerwę w terapii i nauczaniu - mówi mama 11-letniego chłopca z autyzmem. Teraz boi się, że w nowym roku szkolnym zdalne lekcje wrócą.
- Napisałam do ministra, by nie czekał z decyzjami do ostatniej chwili. Bp my nie czekamy, szykujemy się do września - mówi wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska. Tymczasem była minister edukacji Anna Zalewska, odpowiedzialna za tzw. deformę edukacji, radzi rodzicom, by skontrolowali, czy w szkołach jest mydło i ciepła woda.
Szkoła musi wrócić, bo zdarzyło się niemożliwe. Za szkołą, tą szkołą, na którą narzekają uczniowie, rodzice i nauczyciele, którą krytykują specjaliści, za tą szkołą tęsknią teraz nauczyciele, rodzice, tęsknią wreszcie dzieci. Szkoło, wróć po wakacjach!
Nauczyciele opisują w ankietach, jak wyglądają u nich zdalne lekcje. Aż 37,5 proc. z nich twierdzi, że dyrektor ich szkoły takich lekcji od nich nie wymaga. Jedna czwarta ich nie prowadzi. Nauczyciele toną w biurokracji: piszą raporty i wypełniają tabelki. Są pomocą techniczną dla uczniów i rodziców.
Od zamknięcia szkół z systemu edukacji wypadło w Warszawie 604 uczniów. To dane od dyrektorów placówek, które zebrał ratusz. Nie skutkują próby kontaktu przez telefon, Facebooka, sąsiadów i opiekę społeczną.
Najpierw w liceum w Piasecznie były zdalne lekcje na darmowej platformie. Potem rodzice dostali słone rachunki za telefony do Stanów Zjednoczonych. Z USA połączyli się też nauczyciele jednej ze szkół w Warszawie.
- Brakuje mi reakcji z drugiej strony. Mogę widzieć cztery-pięć osób, ale nie mam przed sobą całej klasy. W klasie spojrzę i widzę, czy rozumieją, czy nie. Teraz nie wiem. Rzucam żart i nie wiem, czy się śmieją - opowiada nauczycielka matematyki, która prowadzi zdalne lekcje w liceum.
- Wszystko, co może służyć od pracy zdalnej, jest wykupione. Nie ma już słuchawek, kamerek, laptopów - mówi sprzedawca ze sklepu z akcesoriami komputerowymi na Targówku.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.