Prawie sześć godzin zeznawal przed śródmiejskim sądem Jan B., kierowca furgonetki fundacji Pro - Prawo do Życia, która została zaatakowana przez grupę osób w czerwcu 2020 r. Tak długie zeznanie to ewenement. Na ogół nawet oskarżeni w procesach o zabójstwo nie zeznają tak długo.
"To nie był atak, to była obrona, bo to furgonetka zaczęła ten konflikt". Tak zeznała kobieta, świadek wydarzeń, które skończyły się zniszczeniem samochodu dostawczego, jeżdżącego po Warszawie z hasłami szkalującymi osoby LGBT. To wydarzenie doprowadziło latem 2020 r. do Tęczowej Nocy.
Po ponad dwóch latach od wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu pięć osób dostało nieprawomocne wyroki w sprawie protestów, które wówczas przetoczyły się przez Warszawę. Dwie z nich będą te manifestacje sporo kosztowały.
- Nie zapomnieliśmy - zapewniali działacze grupy Homokomando, którzy spotkali się przed pomnikiem Kopernika na Krakowskim Przedmieściu, by upamiętnić warszawską Tęczową Noc.
7 sierpnia mijają dwa lata, kiedy policyjne siły rozbiły legalne zgromadzenie na Krakowskim Przedmieściu i zatrzymały łącznie 48 osób. Stowarzyszenie Homokomando zaprasza pod pomnik Kopernika, by upamiętnić Tęczową Noc. Oprócz tego w sieci pojawi się dokument "7-My Sierpnia".
Jak na razie największa przyznana przez sąd kwota zadośćuczynienia to 15 tys. zł dla zatrzymanej Angeliki Domańskiej, która jak mówi, pozbawiona leków umierała na komisariacie. Kobieta nie dostała pieniędzy, bo od decyzji sądu odwołują się prokuratura i policja, które chcą radykalnie obniżyć kwotę. Nie tylko w jej przypadku, w innych również.
Po dwóch latach rozpoczyna się proces aktywistów LGBT+, którzy w czerwcu 2020 roku zaatakowali furgonetkę fundacji Pro-Prawo do życia z homofobicznymi hasłami. W czwartek, 28 lipca przed sądem stanie jeden z aktywistów Paweł Sz.
Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście Północ wydała postanowienie w sprawie 41 osób, które 7 sierpnia 2020 roku zostały zatrzymane podczas tzw. Tęczowej Nocy na Krakowskim Przedmieściu.
Decyzją Sądu Okręgowego w Warszawie jedna z osób zatrzymanych podczas tzw. Tęczowej Nocy 7 sierpnia 2020 roku otrzyma 15 tys. zł zadośćuczynienia. Policja zatrzymała wtedy uczestników solidarnościowej demonstracji z aktywistką LGBT - Margot. To nie pierwsza decyzja sądu w tej sprawie.
Linus Lewandowski, aktywista LGBT +, odpowie za udział w zbiegowisku, "zamach na funkcjonariuszy" i uszkodzenie radiowozu.
- To był dzień, w którym wiele osób po raz pierwszy stanęło w obronie osób LGBT+ - mówi tęczowy aktywista Linus Lewandowski o zeszłorocznych protestach towarzyszących na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Tamte manifestacje, wbrew oczekiwaniom rządzących, zmieniły nastawienie społeczeństwa do osób innej orientacji. A one zapowiadają walkę o zmianę prawa.
W czasie ubiegłorocznych protestów osób LGBT i środowisk, które je wspierały, policja w Warszawie przekroczyła swoje uprawnienia w przypadku niemal wszystkich zatrzymanych wtedy na ulicach stolicy - czytamy w raporcie kolektywu Szpila, który oferuje pomoc prawną uczestnikom antyrządowych manifestacji.
Posłanki i poseł Lewicy skomentowali wyrok Sądu Najwyższego w sprawie legalności protestów w obronie praw człowieka. Towarzyszyły im osoby, które muszą tłumaczyć się teraz przed sądami. Koszty są nie tylko psychiczne, ale też finansowe.
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia w sprawie Margot, zatrzymanej w sierpniu ubiegłego roku aktywistki LGBT+. Śledczy oskarżają ją o napaść na kierowcę homofobicznej furgonetki i zniszczenie auta.
U góry Chrystus, na dole skrzynki po piwie, butelki, kombinezon antycovidowy oraz wizerunek Barta Staszewskiego, Margot i Marty Lempart. Do tego podpis: "Jak zabijam Jezusa". - Nie uważam, żebym zabijał Jezusa - mówi Staszewski o Grobie Pańskim w parafii w Łapach.
Wybuch pandemii, wybory które się nie odbyły i te, które się odbyły, do tego rewolucja kobiet, Jezus w tęczowej fladze i awaria kolektora. Ktoś jeszcze uważa, że rok 2020 był nudny?
- Sąd nie miał wątpliwości, że zatrzymanie nie było w ogóle potrzebne. Można było zaprosić tę panią na komendę i przesłuchać - powiedziała po rozprawie adwokatka aktywistki, którą policja wiozła do Warszawy aż z Bieszczad.
- Jesteśmy wszędzie. Pracujemy jako strażacy i policjanci, obsługujemy was w urzędach i leczymy. Pora się do tego przyzwyczaić - mówi strażak gej. Opowiada, jak się żyje w podziemiu.
Podczas zatrzymania Margot policjanci rzucali ludzi - zdarzyło się, że przypadkowych - na ziemię, zakuwali kajdankami z tyłu i przyduszali ich kolanem. Mimo to wiceminister spraw wewnętrznych Maciej Wąsik, który w Sejmie tłumaczył się przed posłami z interwencji policji na Krakowskim Przedmieściu, gratulował policjantom. Czego?
Pełnomocnik fundacji Pro-Prawo do Życia, która w całej Polsce wystawia furgonetki przeciw "lobby LGBT", wnioskuje do prokuratury o zaostrzenie zarzutów dla Margot, aktywistki kolektywu Stop Bzdurom, po ataku na jeden z samochodów.
Grafika przedstawiająca zdjęcie aktywistki kolektywu Stop Bzdurom wpisane w obraz Matki Boskiej zostało opublikowane w internecie. Na reakcję polityka prawicy nie trzeba było długo czekać.
Nie pamiętam po 1989 roku akcji na taką skalę w sprawie uwolnienia osoby przebywającej w areszcie w Polsce. Dla mnie to dobitny dowód, że Margot była więźniem politycznym.
Uwolnienie Margot komentuje Bart Staszewski, znany aktywista. Mówi: - Jestem przekonany, że wszystkie wyrazy solidarności, listy poparcia, solidarność międzynarodowa przełożyły się na decyzję polskiego sądu. Że presja przyniosła efekt.
Margot opuściła mury aresztu - informuje na Facebooku Kampania Przeciw Homofobii. Prawnik aktywistki Piotr Girdwoyń potwierdził "Wyborczej" tę informację.
- Jak już się zdecydowałem wyoutować, to uznałem, że się z niczym nie będę krył. Z Rafałem wszędzie chodzimy, trzymając się za rękę i tyle - mówi Linus. Przyznaje, że jest im łatwiej, bo mają prawie po dwa metry wzrostu i dużo ćwiczą. Od dwóch miesięcy mieszkają na Pradze i tam zaczepki słyszą codziennie. W niedzielę zostali pobici.
Tydzień po głośnych protestach w obronie Margot narodowcy ze sztandarami z falangą, z chamskimi przyśpiewkami na ustach, paląc tęczową flagę i nazywając ją "wycieraczką", zorganizowali swój protest. Krzyczeli: "Co tam u Margot?".
Prokurator Jan Drelewski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie nie czuje się funkcjonariuszem tzw. dobrej zmiany. - Nie zostałem prokuratorem w szczególnym trybie awansowym - mówi.
Kasia i Sylwia w piątkowe popołudnie na ul. Marszałkowskiej zatrzymały swój samochód przed ciężarówką anty-LGBT. Uczestniczki zostały zabrane do policyjnego radiowozu
Łania i Margot założyły kolektyw "Stop Bzdurom" w maju 2019 roku. Nie zaczęły od blokowania furgonetek z homofobicznymi hasłami, tylko od gruntownej analizy projektu ustawy "Stop Pedofilii". Łania, partnerka aresztowanej Margot, w rozmowie z nami opowiada, dlaczego nigdy nie zadzwoni na policję, po co powstał kolektyw "Stop Bzdurom" i zdradza, jakie akcje planuje w przyszłości.
Klub Chwila wywiesił w oknie tęczową flagę. I zapewnia, że osoby LGBT są tutaj mile widziane, a sam klub jest strefą wolną od nienawiści.
Na forum internetowym Obywatele Ursynowa dyskusje na temat aresztowanej aktywistki Margot i furgonetki ostrzegającej przed osobami LGBT są usuwane przez administratorów. - To raczej nie cenzura, tylko strach - ocenia autor, którego posty zostały skasowane.
Śmieszy mnie to, że ludzie próbują ją zirytować, czy obrazić mówiąc o niej Michał (takie imię figuruje w jej dowodzie), bo jej to wcale nie obraża - mówi Łania, partnerka słynnej Margot
Joanna Bitner, prezes Sądu Okręgowego w Warszawie, mimo licznych apeli nie ujawniła uzasadnienia postanowienia aresztowania Margot. Ale dokument wypłynął do przychylnego rządowi portalu braci Karnowskich.
- Żyjemy w kraju, w którym Lewica powinna mieć regularnie po 30 proc. poparcia. Tego poparcia nie ma, bo na jej czele stoją ludzie kompletnie niepotrafiący prowadzić politycznej gry - uważa Radosław Markowski, profesor SWPS.
Pełnomocnik Margot przygotowuje zażalenie na decyzję o tymczasowym aresztowaniu klientki.
- Wystarczy po prostu zapytać: jak się do ciebie zwracać? Dla osób transpłciowych takie pytanie jest naprawdę OK - mówi Julia Kata, psycholożka i wiceprezeska fundacji Trans-Fuzja.
"Uważamy, że użyte środki były nieadekwatne. Żądamy zwolnienia Margot z aresztu - stop represjom i zastraszaniu!" - piszą przedstawiciele Kampanii Przeciw Homofobii w petycji po aresztowaniu w piątek aktywistki LGBT.
Aresztowana na dwa miesiące aktywistka LGBT jest w męskim zakładzie karnym w Płocku. Jeszcze w poniedziałek nie miała kontaktu z adwokatem. Pytań w tej sprawie - dotyczących zarówno początku jej problemów z wymiarem sprawiedliwości, jak i działań służb państwowych - jest mnóstwo. Oto odpowiedzi przynajmniej na część z nich.
Obrońcy osób zatrzymanych podczas protestów w obronie aresztowanej aktywistki LGBT Margot zapowiadają złożenie zażaleń na sposób działania policji w czasie jego pacyfikacji. Tymczasem Komenda Stołeczna Policji opublikowała film, który odpowiada na oskarżenia policji o agresję.
Aresztowana Margot będzie przebywać w jednoosobowej celi. - Z uwagi na medialny charakter sprawy nie może być inaczej - zapewnia pracownik zakładu karnego w Płocku, do którego aktywistka LGBT została przewieziona z Warszawy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.