W punkcie szczepień na Legii pustki. Służby medyczne i wolontariusze czekają na chętnych do szczepienia przeciwko COVID-19. Wystarczy przyjść i pokazać dokument tożsamości.
Warszawska wykładowczyni akademicka miała mieć szczepienie na Stadionie Narodowym. Ale gdy przyszła o wyznaczonej godzinie, punkt był zamknięty. - Wypadła pani z systemu - usłyszała.
Trwa zorganizowana przez stołeczny ratusz weekendowa akcja szczepień przeciw COVID-19, na które nie trzeba się wcześniej rejestrować. W sobotę skorzystało z niej 2313 osób, a przygotowano aż 10 tys. jednodawkowych szczepionek.
Rządowi dostaje się, że nie ma pomysłu, jak poprawić statystyki szczepień przeciwko COVID-19. Zlecone przez NFZ badania pokazują jednak, że jeden sposób na to jest wręcz banalny.
Rozważamy możliwość szczepienia przeciwko COVID-19 w szkołach - powiedział w piątek rano Michał Dworczyk, pełnomocnik rządu ds. szczepień. O zorganizowanie takiej akcji apeluje młodzież, list do rządu napisali w tej sprawie uczniowie z Warszawy.
Powołany przez ministra Piotra Glińskiego Narodowy Instytut Wolności dał milion złotych stowarzyszeniu, które w internecie propaguje antyszczepionkowe teorie spiskowe.
Kilkaset osób przez siedem godzin czekało przed punktem szczepień, bo kierowca nie dowiózł szczepionek. - Firma kurierska jest nierzetelna, ma problem z dystrybucją - słyszymy.
Odwołano kilka tysięcy jednodawkowych szczepień na stadionie Legii i w Wawerskim Centrum Kultury w Warszawie. Punkty nie dostały zamówionych szczepionek firmy Johnson&Johnson.
- To, że cały świat uważa szczepionkę Pfizera za najskuteczniejszą, jest efektem prężnych zabiegów marketingowych tej firmy. AstraZeneca i Moderna mają stuprocentową skuteczność w zapobieganiu ciężkim lub śmiertelnym przypadkom, a Pfizer ok. 94 proc. - mówi dr Paweł Grzesiowski.
Sieć sklepów budowlanych OBI szczepi pracowników. Na razie w punkcie szczepień prowadzonym przez prywatną firmę. Pracownicy dostają na to dzień wolnego.
- Niektórzy czekali w punkcie szczepień kilka godzin, w dużej grupie, ryzykując zakażaniem. Okazało się, że nie dowieźli szczepionek - relacjonuje nasz czytelnik, który miał zaszczepić się Pfizerem. Rzeczniczka ratusza dodaje, że będą też problemy ze szczepionkami Johnson & Johnson.
Już w przyszłym tygodniu zaczną działać cztery nowe punkty szczepień w Warszawie. Jeśli będzie taka potrzeba, będą szczepić całą dobę.
W tę majówkę pl. Bankowy był jednym z najbardziej obleganych miejsc w Warszawie. Mieszkańcy po raz kolejny stanęli w kolejce do szczepień, nie zważając, że spędzą w niej kilka godzin.
Zainteresowanie szczepieniami bez zapisów na placu Bankowym nie słabnie. Mimo złej pogody przed mobilnym punktem szczepień znów ustawiło się ponad 200 osób.
Przez całą majówkę na placu Bankowym w Warszawie wszyscy chętni będą mogli zaszczepić się przeciwko COVID-19. Wojewoda mazowiecki: - Zaczynamy 1 maja o godz. 10. Będą kolejki?
Od 1 do 3 maja chętni będą się mogli zaszczepić przeciwko koronawirusowi w mobilnym punkcie szczepień, który stanie w centrum Warszawy.
Wielogodzinne kolejki, chaos informacyjny, przepadające terminy szczepienia. Kolejne osoby skarżą się na działanie punktu szczepień MyMed na Woli.
Rząd po raz kolejny zmienia zdanie w temacie punktów szczepień masowych w Warszawie. Warszawa chciała 13, rząd zgodził się najpierw na jeden, a dziś ogłosił, że możliwe są cztery.
W odpowiedzi na prośbę rządu stołeczny ratusz zaproponował powstanie 13 nowych punktów szczepień przeciw COVID-19. Rządowy pełnomocnik ds. szczepień Michał Dworczyk stwierdził, że stolica nie potrzebuje aż tylu. - Jeżeli do tej pory mieliśmy chaos szczepionkowy, to teraz mamy Himalaje chaosu - komentuje wiceprezydent Renata Kaznowska.
Wkrótce setki tysięcy osób dostaną szczepionki przeciw COVID-19 w halach sportowych, centrach kultury, na stacjach metra, a nawet we własnym samochodzie. W ten sposób samorządy, z którymi rząd na co dzień walczy, chcą skończyć z chaosem wokół szczepień.
- Po tym, co wczoraj widziałem, to już w domu chciałem zostać. Przecież nie będę się bił o szczepionkę - mówi starszy mężczyzna przed bramą nr 5 Stadionu Narodowego. - Ale wzięli się do roboty chyba, bo dziś idzie wszystko jak należy.
Nie byłoby chaosu i dantejskich scen, takich jak przed Stadionem Narodowym, gdyby rząd przy szczepieniach współpracował z samorządami - przekonywali w środę (7 kwietnia) Borys Budka i Robert Biedroń na dwóch odbywających się równocześnie konferencjach.
Przepychanki, wyzwiska, brak organizacji, kilka godzin w kolejce - tak dziś wyglądało szczepienia na Stadionie Narodowym.
- Zdecydowaliśmy, że Warszawa zorganizuje aż 13 punktów masowych szczepień. Zależy nam bardzo na tym, aby jak najszybciej zaszczepić jak największą liczbę naszych mieszkańców. Tygodniowo Warszawa może szczepić nawet 200 tys. osób. Wiadomo, kiedy i gdzie zaczną się zapisy.
80 tysięcy szczepionych tygodniowo, punkty szczepień na stacjach metra, w domach kultury, a największy, na kilka tysięcy osób, na stadionie Legii. Ratusz na godz. 14 zapowiedział konferencję, na której poda szczegóły.
Zamieszanie wywołane czwartkową rejestracją przez - jak to powiedział minister - błąd systemu nie skończyło się na jednym dniu. Część osób zarejestrowanych dostaje nowe terminy, część nie. Jedni mogą wybierać szczepionkę, inni nie. Do zrozumiałych reguł i transparentności droga wydaje się daleka - pisze nasz Czytelnik.
44-letni polityk przyjął szczepionkę Pfizera. Skorzystał z poniedziałkowej "usterki", która umożliwiła zapisy na szczepienia dla osób między 40. a 60. rokiem życia.
Dzisiaj roczniki 40-latków i 50-latków, którzy na początku roku zgłosili gotowość do przyjęcia szczepionki, znowu mogą zapisywać się na szczepienia. Kto ma szczęście i uda mu się zalogować na portalu pacjent.gov.pl, może nawet wybrać szczepionkę. Ale są tacy, którzy wpadli w czarną dziurę i muszą czekać kolejne tygodnie.
- Sytuacja się zmieniła, 40-latkowie są dziś w grupie zagrożonej ciężkim przebiegiem COVID-19. Powinniśmy ich zaszczepić jak najprędzej - uważa dr Paweł Grzesiowski.
Ciąg dalszy zamieszania ze szczepieniem 40-latków. Wyłączenie systemu rejestracji zatrzymało proces szczepień. - Dyrektor ZOZ-u z Ursynowa powiedział mi, że szczepi na zeszyt - mówi wiceprezydentka Warszawy Renata Kaznowska.
1 kwietnia o świcie wieść, że 40-latkowie mogą się zapisywać na szczepienia i dostają terminy już w kwietniu, szerzyła się z prędkością światła. Okazuje się, że to jednak był błąd systemu: terminy będą przesuwane.
- Co mi z tego, że mam ściankę z pleksi, kiedy co drugi świadek przychodzi do sądu z maseczką na brodzie? - pyta jeden z warszawskich adwokatów. Oba warszawskie sądy okręgowe apelują o wprowadzenie rozpraw online. Sąd Najwyższy swoje zawiesił.
Na policyjnych forach roi się od spiskowych teorii, a 40 proc. funkcjonariuszy z kraju zrezygnowało ze szczepienia przeciw COVID-19.
Część nauczycieli już zrezygnowała ze szczepionki AstraZeneki, a seniorzy z rocznika 1952 biją się z myślami, czy ją przyjąć. Doniesienia z innych krajów o wstrzymaniu jej podawania nie pozostają bez wpływu na przebieg szczepień w Warszawie.
- Straciliśmy przez pandemię pracę i aby żyć, musimy pracować tu, gdzie pracujemy. Ale nikt nas nie szanuje - mówi Sonia, która w Warszawie codziennie pobiera od pacjentów wymazy na obecność COVID-19.
W poniedziałek w części stołecznych dzielnic Wawer i Wesoła oraz w podwarszawskich gminach powiatu mińskiego i otwockiego rozpocznie się akcja szczepień lisów przeciwko wściekliźnie.
- Takiego zamieszania i ciągłych zmian zasad nikt się nie spodziewał - słyszymy w szkołach. A szef ZNP podkreśla, że brak właściwej komunikacji do dzisiaj odbija się na stosunku nauczycieli do szczepień.
"Starcy czekają w kolejce, a Ty się lansujesz" - czytają o sobie akademicy, którzy zdecydowali się na szczepienie. Czy jeśli zrezygnują z dawki, faktycznie trafi ona do seniorów?
Słyszę od ludzi, że się nie uda, że już są szczepionki i po co w ogóle to robię. Ale robienie rzeczy potrzebnych i pożytecznych to moja powinność jako naukowca - mówi prof. Tomasz Ciach z Politechniki Warszawskiej, który pracuje nad polską szczepionką przeciw COVID-19
W Warszawie do szczepień zgłosiło się do tej pory 70 proc. uprawnionych nauczycieli, najwięcej z liceów. Pedagogów przebijają woźne, personel pomocniczy i pracownicy administracji. Niestety, mniej więcej co dziesiąty pedagog nie przychodzi na wizytę. Powody są czasem kuriozalne, jak kolizja z wizytą u fryzjera.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.