To była najbardziej paskudna wycieczka po Warszawie. Przeszedłem przez miasto w poszukiwaniu najbrudniejszych i najbardziej śmierdzących miejsc.
Nawet sto ton chemikaliów leży porzucone przy ul. Odrowąża na Bródnie. To zapewne efekt działalności mafii śmieciowej.
- Pierwsze rozpalanie jest o godz. 10.30 i od tej pory do nocy piec nie gaśnie - wyliczają mieszkańcy apartamentowca na Bielanach. Wraz z sąsiadami z pobliskich budynków skarżą się na kłęby dymu z lokalu znajdującego się tuż obok ich okien.
Na Żoliborzu powtarzają się problemy z nieświeżym powietrzem. I nie jest to wcale smród spalin ani smog. Mieszkańcy dobrze znają źródło tych niemiłych zapachów, w sprawie interweniują też radni.
W okolicy skrzyżowania ulic Rosoła i Płaskowickiej na Ursynowie zwraca uwagę ogrodzony zasiekami z drutu kolczastego obiekt. To przepompownia ścieków. - Nie możemy otwierać okien - skarżą się mieszkańcy okolicy.
Mieszkanie przeszło dezynfekcję i ozonowanie, zostało opróżnione ze sprzętów, a posadzka w łazience, gdzie doszło do zgonu lokatora, skuta. - I ciągle mamy trupi odór, jest upał, a my jesteśmy bezradni - mówi sąsiadka feralnego lokalu.
Mieszkańcy Bielan skarżą się na fetor, który od kilku tygodni unosi się w ich dzielnicy. Obwiniają o niego dwa przedsiębiorstwa działające na obrzeżach miasta.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.