- Będę bronić Zakopanego. W każdym kraju walczy się o jakieś aspekty regionalne, również w kwestiach żywieniowych, a Podhale jest tu pozytywnym przykładem. No i w Zakopanem jest Teatr Witkacego - mówi Maciej Nowak, recenzent kulinarny i dyrektor artystyczny Teatru Polskiego w Poznaniu.
Na stole lądują: ćwikła, nóżki cielęce w galarecie i kotlety cielęce siekane. Podobno, bo ani nóżek, ani kotleta nie widać.
Warszawiacy na chwilę porzucili polską kuchnię, bo zachłysnęli się ogromem możliwości. Ale znów odkryli, że jedzenie powstające z polskich lokalnych produktów smakuje tak, jak pamiętamy z dzieciństwa. I ten smak jest wyjątkowy. Chcieliśmy go z powrotem.
Stek wołowy czy z selera? Carpaccio z polędwicy czy z buraka? W ten weekend wielki kulinarny karnawał, czyli festiwal Jedz, Pij, Warszawo.
Drzwi stodoły ze wsi na Mazowszu są blatem. Z sufitu na łańcuchach zwisają banany, a miski kokosowe, z których się je, robi ręcznie pewna Wietnamka, weganka i psycholożka, znudzona trochę pracą w zawodzie.
Są wysmażone na chrupiąco i miękkie w środku, okraszone kleksem kwaśnej śmietany, nieprzyzwoicie tłuściutkie i proste w obsłudze. W tym roku nagrodę dla najlepszego warszawskiego street foodu zdobywa langoszowa knajpka Myri & Gustaw. Nagroda publiczności powędrowała do ekipy Night Burgera.
Latem życie towarzyskie Warszawy przenosi się do ogródków kawiarni, restauracji i barów. Gdzie kryją się te najbardziej klimatyczne, zaciszne i wyjątkowe?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.