Wstrząsająco dobry jest tu tatar a także... kalmar z kaszanką. A jabłecznik z Ignacowa uwodzi.
Tylu rodzajów ostryg Warszawa jeszcze nie widziała. Ani takich stosów ryb na ladzie.
Marzę o taśmociągu, który wrzucałby mi do pyska te cuda przez cały boży dzień.
Po co pchać do pyska coś, co przypomina starą szmatę po remoncie mieszkania?
Wolałbym kompozycje mniej udziwnione, ale Polak lubi, gdy na talerzu mokro.
Warto ustawić się na śniadanko w tym czarującym miejscu pośród pięknych ludzi.
Dużo bardziej od potraw urzekła mnie w tym lokalu wyrafinowana zastawa stołowa.