Prokurator Jan Drelewski z Prokuratury Okręgowej w Warszawie nie czuje się funkcjonariuszem tzw. dobrej zmiany. - Nie zostałem prokuratorem w szczególnym trybie awansowym - mówi.
"Stop agresji LGBT". Pod takim hasłem narodowcy zorganizowali akcję protestacyjną pod bramą Uniwersytetu Warszawskiego. Podpalili tęczową flagę. Nad tłumem powiewały sztandary z nacjonalistycznym symbolem falangi, zebrani krzyczeli: "Co tam u Margot?". Naprzeciwko zebrali się kontrmanifestanci, grali na bębnach, śpiewali, tańczyli. Po dwóch godzinach zgromadzenie zakończyło się.
O akcji donosi na swoim facebookowym profilu Urszula Zajączkowska - botaniczka, poetka, aktywistka.
Lewandowski ma złamany ząb i podbite oko, jego partner siniaki. Sprawcy zbiegli.
- Pracuję dla rządu, który rozpętał homofobiczną nagonkę - mówi pracownik Ministerstwa Funduszy i Polityki Regionalnej. Sam stał się jej ofiarą, bo policja brutalnie potraktowała go po aresztowaniu Margot.
List otwarty do szefa rządu podpisali przedstawiciele środowiska akademickiego. Wyrażają oburzenie z powodu brutalnego traktowania manifestacji po aresztowaniu aktywistki LGBT i wypowiedzi ministra sprawiedliwości.
- Mimo że uważam, że tęcza nikogo nie obraża, to mam także prawo twierdzić, że z symbolami religijnymi trzeba postępować jak najbardziej ostrożnie - napisał Rafał Trzaskowski.
34-letni mężczyzna, który zawiesił tęczową flagę na bramie wjazdowej do Ministerstwa Sprawiedliwości, został zatrzymany.
Łania i Margot założyły kolektyw "Stop Bzdurom" w maju 2019 roku. Nie zaczęły od blokowania furgonetek z homofobicznymi hasłami, tylko od gruntownej analizy projektu ustawy "Stop Pedofilii". Łania, partnerka aresztowanej Margot, w rozmowie z nami opowiada, dlaczego nigdy nie zadzwoni na policję, po co powstał kolektyw "Stop Bzdurom" i zdradza, jakie akcje planuje w przyszłości.
Klub Chwila wywiesił w oknie tęczową flagę. I zapewnia, że osoby LGBT są tutaj mile widziane, a sam klub jest strefą wolną od nienawiści.
Pomimo protestów i kontrowersji furgonetki anty-LGBT jak gdyby nigdy nic krążą po ulicach Warszawy. Mieszkańcy próbują zatrzymywać je na własną rękę i narażają się na konsekwencje. - To wyraz bezsilności - mówi Slava Melnyk z KPH.
We wtorek do pomnika Bolesława Prusa w Warszawie ktoś przywiązał tęczową flagę. Według świadków na miejsce przyjechało aż siedmiu policjantów. Po nich dwóch kolejnych.
Śmieszy mnie to, że ludzie próbują ją zirytować, czy obrazić mówiąc o niej Michał (takie imię figuruje w jej dowodzie), bo jej to wcale nie obraża - mówi Łania, partnerka słynnej Margot
Przechodnie blokowali furgonetkę na skrzyżowaniu ul. Francuskiej i Lipskiej przez ok. 20 minut. Po tym czasie jej przejazd umożliwiła policja.
"Ten materiał powinien ułatwić Panu obiektywną ocenę tego, kto w trakcie przedmiotowego protestu prezentował agresywną postawę" - napisał komendant główny policji do lidera Platformy Obywatelskiej.
Pełnomocnik Margot przygotowuje zażalenie na decyzję o tymczasowym aresztowaniu klientki.
"Musimy pokazać, że nie ma w Polsce zgody na lżenie wartości, które zbudowały nasz naród i kulturę" - piszą organizatorzy. Spotykają się na Krakowskim Przedmieściu, tam gdzie kilka dni temu odbył się protest przeciw aresztowaniu aktywistki LGBT brutalnie rozbity przez policję
Członkowie organizacji katolickiej "Męski Różaniec" zablokowali wejście na schody. Ostatecznie aktywiści rozłożyli flagę poniżej pomnika, przed kościołem św. Krzyża.
- Nie na naszych planach. Nie w naszych produkcjach. Nigdzie, gdzie mamy możliwość przeciwdziałać i reagować, nie będzie przyzwolenia na nienawiść, pogardę i dyskryminację kogokolwiek. Jesteśmy z Wami - czytamy w oświadczeniu Tango Production.
- Wystarczy po prostu zapytać: jak się do ciebie zwracać? Dla osób transpłciowych takie pytanie jest naprawdę OK - mówi Julia Kata, psycholożka i wiceprezeska fundacji Trans-Fuzja.
"Uważamy, że użyte środki były nieadekwatne. Żądamy zwolnienia Margot z aresztu - stop represjom i zastraszaniu!" - piszą przedstawiciele Kampanii Przeciw Homofobii w petycji po aresztowaniu w piątek aktywistki LGBT.
Aresztowana na dwa miesiące aktywistka LGBT jest w męskim zakładzie karnym w Płocku. Jeszcze w poniedziałek nie miała kontaktu z adwokatem. Pytań w tej sprawie - dotyczących zarówno początku jej problemów z wymiarem sprawiedliwości, jak i działań służb państwowych - jest mnóstwo. Oto odpowiedzi przynajmniej na część z nich.
Po zatrzymaniu Margot i proteście jej obrońców rzecznik praw obywatelskich żąda wyjaśnień od stołecznego komendanta policji w sprawie brutalnej interwencji funkcjonariuszy na Krakowskim Przedmieściu. To już kolejny raz, kiedy działalność warszawskich funkcjonariuszy budzi wątpliwości.
- Policja mogła tak stanąć, ponieważ chodnik należy do miasta, a tylko schody do parafii - przekonuje ksiądz z bazyliki św. Krzyża, w okolicach której odbyła się piątkowa demonstracja w obronie aktywistki LGBT Margot.
"Niech się pani wstydzi apelu w obronie agresora i przeprosi bezbronnego człowieka, pobitego przez aktywistę LGBT" - napisał w niedzielę minister Zbigniew Ziobro. Odniósł się do słów komisarz Rady Europy, która apelowała o uwolnienie aktywistki Margot. Czy teraz, gdy aktywistka już siedzi, minister zwróci też uwagę na agresję przekazu z zaatakowanej przez nią furgonetki?
Margot przebywa w pojedynczej celi Zakładu Karnego w Płocku. Stan poszanowania jej praw badała w niedzielę przedstawicielka Biura Rzecznika Praw Obywatelskich.
Polityk, który zebrał 10 mln głosów, rozbudza oczekiwanie, że będzie liderem. Trzaskowski tym nadziejom nie sprostał. Zniknął, gdy w centrum Warszawy policja łamała prawa demonstrantów.
Zatrzymani w czasie piątkowych protestów potwierdzają: policja łapała nie tylko uczestników manifestacji w obronie aresztowanej Margot, ale nawet przypadkowych ludzi. Niektórzy mówią, że zostali zamknięci na niemal dwa dni tylko za to, że brali udział w nielegalnym zgromadzeniu i mieli tęczową flagę.
Policja postawiła zarzuty dotyczące m.in. czynnego udziału w zbiegowisku i uszkodzeniu radiowozu. Wobec niektórych protestujących zastosowano dozór policyjny.
Specjaliści z Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur odwiedzali miejsca przetrzymywania aktywistów zatrzymanych podczas piątkowej demonstracji w obronie Margot. Wytykają policji mnóstwo nieprawidłowości.
Już drugi tydzień bohaterką codziennych relacji z Warszawy jest tęczowa flaga. Reakcje po obu stronach głównej barykady politycznej są odmienne, ale z powodu ciągłej obecności flagi w mediach Polacy mają okazję się z nią oswoić. Czy zapoznają się też szerzej z prawdziwym, a nie zmanipulowanym przekazem, jaki niesie?
W 1969 r. brutalny atak policji na gejów w USA dał początek wielkim zmianom obyczajowym. Czy podobnie będzie w Polsce?
W sobotę w całej Polsce odbyły się - a kolejne są planowane w następnych dniach - protesty solidarnościowe z aresztowaną aktywistką LGBT Margot oraz zatrzymanymi w piątek przez policję demonstrantami. W Warszawie na Plac Defilad przyszły tysięce warszawiaków i przyjezdnych.
Zatrzymanie Margot. Doktor UW, który w piątek brał udział w demonstracji na Krakowskim Przedmieściu w obronie aktywistki LGBT Margot, prosił rektora o otworzenie bram uczelni dla demonstrantów uciekających przed policją. Bramy pozostały zamknięte. Dlaczego?
Zatrzymanie Margot i jej aresztowanie. Choć Margot jest osobą niebinarną najbliższe dwa miesiące ma spędzić w męskim areszcie. - To trauma, która zostaje z człowiekiem przez lata. O tym, co wydarzy się w celi, nawet boję się myśleć - komentuje Julia Kata, psycholożka i wiceprezeska fundacji Trans-Fuzja.
- W demokratycznym państwie prawa wylegitymowanie osoby nie może wyglądać tak, że bez ostrzeżenia jest ona łapana przez policjantów za szyję i wleczona do samochodu, a po interwencji poselskiej jest spisana i wypuszczona do domu. Wczoraj było siedem takich przypadków - mówiła posłanka Koalicji Obywatelskiej Magdalena Filiks.
Głos w sprawie aktywistów zatrzymanych w piątek w Warszawie zabrał rzecznik praw obywatelskich Adam Bodnar. Krajowy Mechanizm Prewencji Tortur rozpoczyna kontrole komisariatów.
Aktywiści organizują demonstracje solidarnościowe z zatrzymaną aktywistką LGBT. W Warszawie wcześniej można wesprzeć inną osobę transpłciową przetrzymywaną w męskim areszcie.
- Dopiero po interwencji posłanki policjanci przestali stosować wobec mnie przemoc - uczestnik piątkowej demonstracji opowiada, jak został potraktowany przez policję.
- Działania policji mają na celu wywołać efekt mrożący. Trzy razy obywatelu się zastanowisz w przyszłości, czy chcesz podnieść rękę na wartości, które PiS uznaje za święte - mówi poseł Lewicy Krzysztof Śmiszek, który w piątkową noc był na komendzie policji przy Wilczej.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.