Tylko od września na Woli z lekcji religii wypisało się ponad 900 uczniów. Na Pradze-Południe - ponad 700, na Białołęce - ponad 500, na Ursynowie - ponad 300. W skali całego miasta liczba ta pójdzie w tysiące. Czy Ordo Iuris utrudni rezygnację z religii?
- To nie była prosta decyzja, bo to babcię będę prosiła o pomoc przy pilnowaniu dzieci. I to z nią muszę sobie ułożyć relacje - mówi Karolina. Na fali protestów wypisała z religii swojego syna.
Ordo Iuris pisze do warszawskich szkół: "W polskim systemie prawnym nie ma żadnego przepisu prawa stwierdzającego, że polska szkoła ma charakter świecki". I poucza, że dyrekcja szkoły "ma obowiązek przyjąć rolę gwaranta możliwości ekspresji religijnej".
Zastępca Rafała Trzaskowskiego zakazuje duchownym udziału w szkolnych uroczystościach. Co dalej: zdejmowanie krzyży? - biją na alarm warszawscy radni PiS. - Duchowni mogą brać udział w uroczystościach, ale szkoła ma być świecka - odpowiada ratusz.
W Warszawie tylko nieco ponad co czwarty katolik chodzi w niedzielę na mszę. Do komunii przystępuje co siódmy, a na religię do szkoły chodzi najniższy odsetek uczniów w całej Polsce. Tak wynika z najnowszego raportu Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego.
Katechetka opowiadała, że aborcja jest zła, in vitro złe, seks po ślubie, a ślub ma być kościelny. Nie do końca się z tym zgadzam. No i mówiła, którą partię trzeba popierać. Nastolatki z Warszawy opowiadają, dlaczego wypisały się z lekcji religii.
Ratusz po raz pierwszy sprawdził, ilu uczniów zapisało się na lekcje religii. W szkołach średnich większość na nią nie chodzi. W podstawówkach nie zapisała się na katechezy ponad jedna piąta.
Wtłoczenie podwójnego rocznika nastolatków do liceów i techników wywołało niespodziewany skutek: w klasach pierwszych jest o połowę mniej lekcji religii. Z powodu trudnych warunków lokalowych cięć dokonano w kilkudziesięciu szkołach.
Kinga Gajewska, posłanka PO, napisała w mediach społecznościowych, że powiat wołomiński pod rządami PiS przymusza uczniów do chodzenia na religię. Po jej wpisie starosta wezwał dyrekcję szkoły na dywanik. Jak twierdzi, dyrektor powiedziała "o dwa zdania za dużo".
Nie może być tak, że matematyka czy fizyka będą o 7 albo o 16, bo najlepsze godziny dostanie katecheta. Takie ustawienie planu to działanie na szkodę wszystkich dzieci - mówi radna Agata Diduszko-Zyglewska. I zachęca rodziców do pisania listów do dyrektorów, zanim ułożą plany lekcji na nowy rok szkolny.
Dziesięcioletnia Julia musi chodzić na religię, nawet jeśli mówi, że tego nie chce - zdecydował sąd, przyznając matce prawo do takiej decyzji. Sprawę opisaliśmy w piątek w "Stołecznej".
Dziesięcioletnia Julia musi chodzić na religię, choć tego nie chce. Rozwiedzeni rodzice spierali się, czy posyłać ją na te lekcje, zdecydował więc sąd. Wyrok: matka może zapisać Julię na religię bez zgody ojca.
Dyrektorzy szkół muszą pilnować, żeby rekolekcje nie oznaczały odwołania lekcji. A lekcje religii powinny się odbywać przed albo po przedmiotach obowiązkowych. Jeżeli dyrektorzy szkół mają z tym kłopot, powinni zwracać się do kurii o zgodę na organizowanie jednej, a nie dwóch lekcji religii tygodniowo - mówi wiceprezydent Warszawy Renata Kaznowska.
Gdyby minister edukacji Anna Zalewska miała dla samorządów tyle zrozumienia w kwestii reformy co warszawscy biskupi, sytuacja szkół, nauczycieli i uczniów, nie tylko w Warszawie, ale i w całej Polsce, mogłaby wyglądać o wiele lepiej.
Władze Kościoła w Warszawie posłuchały argumentów samorządu i dają zielone światło na zmniejszenie liczby godzin religii dla skumulowanych roczników - poinformowała wiceprezydent Renata Kaznowska. Dyrektorzy tych liceów i szkół zawodowych, gdzie jest ciasno, dostaną zgodę na jedną religię w tygodniu dla klas pierwszych.
W jednej z warszawskich podstawówek rodzice wymyślili sposób na tłok w szkole. Chcą zmniejszenia liczby lekcji religii. Większość jest "za", znaleźli nawet odpowiedni przepis. Ale ostateczna decyzja w tej sprawie należy do biskupa. Rzecznik archidiecezji do pomysłu podchodzi ostrożnie
W rosnącej liczbie szkół wygoda i poglądy katechety, czyli osoby prowadzącej niekontrolowane przez MEN nieobowiązkowe zajęcia dodatkowe, ważą więcej niż monity rodziców i dobro dzieci. Co musi się zdarzyć, by rodzice i dyrektorzy szkół zrozumieli groteskę tej sytuacji i stanęli w obronie prawa dzieci do edukacji?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.