Przegląd bolączek szkolnych, zgłaszanych przez rodziców, trochę różni się w czasie pandemii od corocznych lęków, rozczarowań i zwykłego marudzenia. Wśród nich jest problem, który wraca jak bumerang.
W piątek zakończył się pandemiczny rok szkolny, jakiego jeszcze nie było. Starsi uczniowie spędzili na lekcjach w szkołach zaledwie niecałe 60 dni, resztę czasu zajęła nauka zdalna. Wakacje nie będą dla środowisk oświatowych beztroskie, bo minister Przemysław Czarnek szykuje zmiany w prawie, które odmienią szkoły.
Rodzice powinni być dumni ze swoich dzieci, a nie z ich ocen - przekonuje Izabela Hnidziuk-Machnica z Fundacji ALEKlasa. I zaczęła akcję, która skończyć ma z rodzicielską presją na dzieci.
Już drugiego dnia roku szkolnego Szkoła Podstawowa nr 4 w Piasecznie musiała wprowadzić naukę zdalną dla drugich klas. Jedna z nauczycielek ma koronawirusa.
Gdyby Warszawa była Paryżem, czyli swoją bliźniaczą stolicą, właśnie trwałoby zamykanie 80 ulic przed szkołami, a do końca tego roku w sumie 300. Żeby było bezpieczniej i mniej spalin. Gdyby prezydent Rafał Trzaskowski choć trochę naśladował mer Anne Hidalgo, nie ograniczałby się do konsultacji w sprawie niewielkich zmian w sześciu miejscach.
Od początku tej kadencji samorządu w Warszawie udało się już oddać do użytku 14 nowych przedszkoli i osiem szkół. W czterech we wtorek dzwonek zabrzmi po raz pierwszy. Ale są też takie inwestycje, które na 1 września nie zdążyły.
Zaczyna się rok szkolny, jakiego jeszcze nie było. Na uczniów w maseczkach, za to bez rodziców czekają szkoły uzbrojone w paragrafy pandemicznych procedur. Czy uchronią przed zakażeniami?
Ministerstwo edukacji uważa, że maseczki w szkołach nie są potrzebne, a stołeczny ratusz je zaleca. Dyrektorom pozwala też na to, by młodsze dzieci wypuszczali na przerwy o innej porze niż starsze. W niektórych szkołach szykuje się rewolucja w szatniach i na stołówkach.
Dziesięć warszawskich liceów i podstawówek składało wnioski o zgodę na prowadzenie zajęć na początku nowego roku szkolnego w trybie hybrydowym - częściowo przy tablicy, częściowo w domu. Co na to sanepid?
Rząd PiS konsekwentnie przesuwa koszt oświaty na samorządy. Także podczas pandemii koronawirusa. To grozi rozwarstwieniem poziomu nauczania i de facto rozmontowaniem publicznej edukacji.
Jedno jest pewne. Zaczynamy dziwny rok szkolny. Nie od stałych procedur zarządzania szkołą, a od obrotności i tytanicznej pracy dyrektora, który np. będzie się głowić, skąd wziąć komputery, będzie zależało, jak konkretna szkoła sobie poradzi - mówi Iga Kazimierczyk z Fundacji Przestrzeń dla Edukacji.
Wytyczne rządu ws. otwarcia szkół i przedszkoli w czasie pandemii są niewystarczajace, a czasami wręcz sprzeczne z decyzjami sprzed zaledwie dwóch tygodni - zarzucają samorządowcy. Zarzutów pod adresem Ministerwa Edukacji jest jednak więcej.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.