Zbigniew Komosa, którego Jarosław Kaczyński miał uderzyć dwukrotnie w twarz, zapowiedział złożenie prywatnego aktu oskarżenia przeciwko prezesowi PiS. Czy Sejm uchyli prezesowi PiS immunitet?
Po miesięcznicach smoleńskich prokuratura dostawała zawiadomienia, że politycy PiS, w tym Jarosław Kaczyński, kradli wieńce i tabliczki z napisami oskarżającymi Lecha Kaczyńskiego o sprawstwo katastrofy. Prokuratura umorzyła wszystkie z postępowań.
Warszawska prokuratura umorzyła dwa postępowania prowadzone w sprawie Jarosława Kaczyńskiego. W październiku prezes PiS zniszczył wieniec pod pomnikiem smoleńskim i próbował wyrwać telefon jednemu z demonstrujących.
Zdumiewająca szarża Kaczyńskiego po miesięcznicy przykuła uwagę. Wydawało się, że to absolutnie niemożliwe, by najpotężniejszy polityk w Polsce uczestniczył w przepychance ulicznej i dość niezdarnie rozprawiał się z tabliczką przy wieńcu.
Po jednej z rocznic smoleńskich na pl. Piłsudskiego tajniacy mieli śledzić aktywistę Zbigniewa Komosę, który co miesiąc składa pod pomnikiem kwiaty. "Ja sobie tylko tak chodzę" - tłumaczył jeden z funkcjonariuszy na pytania Komosy, dlaczego go śledzi. Aktywista pokazał ich legitymacje służbowe na filmie i został za to skazany.
Sąd Najwyższy oddalił kasację prokuratury od wyroku uniewinniającego Zbigniewa Komosę, którego śledczy oskarżyli o znieważenie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej. Wcześniej sądy uznały, że do żadnego znieważenia nie doszło. Prokuraturze te wyroki nie wystarczyły.
Zbigniew Komosa odebrał sześć wieńców, które w miesięcznice smoleńskie skonfiskowało mu wojsko. Żołnierze od lutego 2020 roku zabrali ich 26. Aktywista przyjechał po nie lawetą.
Dwóch prokuratorów odmówiło sporządzenia kasacji od prawomocnego wyroku uniewinniającego Zbigniewa Komosę z zarzutów o znieważenie pomnika ofiar katastrofy smoleńskiej na placu Piłsudskiego w Warszawie. Znalazł się taki, który stwierdził, że braku podstaw do wniesienia kasacji nie widzi. Miał się pod nią podpisać Daniel Więckowski, zastępca Prokuratora Rejonowego dla Warszawy Środmieście-Północ.
Zbigniew Komosa został oskarżony o znieważenie pomnika Ofiar Tragedii Smoleńskiej. Na czym to znieważenie polegało? Na składaniu wieńca z napisem wytykającym błędy przy lądowaniu prezydenckiego Tu-134 w Smoleńsku. Komosa sprzeciwiał się też "kreowaniu - w związku z katastrofą - fałszywych bohaterów". Sąd Okręgowy prawomocnie go uniewinnił.
Policjanci wobec protestującego samotnie na pl. Zamkowym w Warszawie Zbigniewa Komosy użyli siły, zabrali mu tablicę z antyrządowym hasłem, założyli kajdanki, wsadzili do radiowozu i odwieźli na komendę. A potem tłumaczyli, że choć był sam uczestniczył w zgromadzeniu. Sąd wyśmiał tę argumentację i uznał, że działali bezprawnie. Za podobne akcje policji sądy każą płacić skarbowi państwa coraz większe odszkodowania.
Prokuratura wszczęła śledztwo "w sprawie spowodowania bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu powietrznym" przy okazji lotu Andrzeja Dudy z Zielonej Góry do Warszawy w lipcu zeszłego roku. Samolot z prezydentem na pokładzie wystartował pomimo zamknięcia wieży kontroli lotów.
Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia wydał wyrok w sprawie Zbigniewa Komosy, oskarżonego o znieważenie pomnika Ofiar Katastrofy Smoleńskiej na pl. Piłsudskiego. Komosa miał go znieważyć wieńcem z napisem "Stop kreowaniu fałszywych bohaterów".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.