Szef warszawskiego Klubu "Gazety Polskiej" może bez obaw chlapać klejem po historycznych tablicach pamięci w stolicy i jeszcze chwalić się tym w internecie. Policja go nie niepokoi, a za wyrządzone szkody zapłacą klienci państwowego koncernu Polska Grupa Energetyczna SA.
Już miesiąc minął od "partyzanckiej" akcji członków warszawskiego Klubu "Gazety Polskiej", którzy zniszczyli historyczne tablice pamięci w Warszawie. Sprawcy do tej pory nie zostali przesłuchani przez policję. Dokonane przez nich szkody zamierza pokryć fundacja państwowej spółki PGE.
Stołeczny konserwator zabytków ocenił skalę zniszczeń wyrządzonych przez członków warszawskiego Klubu "Gazety Polskiej", którzy nakleili plakietki z napisem "Niemcy" na tablicach pamięci w Warszawie. Zapowiada obciążenie sprawców kosztami naprawy.
Nikt przy zdrowych zmysłach nie neguje odpowiedzialności Niemców za zbrodnie dokonane w czasie II wojny światowej. Ale akcja prawicowych działaczy, którzy zakleili istniejące od 70 lat w Warszawie tablice pamięci, nie przywraca w tym względzie żadnej prawdy. Jest tylko polityczną draką wpisaną w antyniemiecką retorykę PiS, a co gorsza - aktem wandalizmu.
Kiedy Aleksandra Fafius widzi zabrudzoną pamiątkową tablicę z czasów wojny, nie zastanawia się dwa razy. Bierze szmatę i ją myje.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.