Już dwa tygodnie trwa ustalanie, kto wylał ścieki do Kanału Bródnowskiego w Warszawie. I końca nie widać.
Dramatyczna sytuacja na Odrze, susza na południu, wywołują w nas lęk i bezradność. Daniel Petryczkiewicz spod Warszawy wierzy, że dbanie o planetę zaczyna się w najbliższym sąsiedztwie, a sam siebie nazywa "Ambasadorem Rzeki Małej".
Pod koniec lipca, gdy zaczęła się katastrofa ekologiczna w Odrze, ryby padały też w Wiśle w Warszawie. Właśnie poznaliśmy skalę śnięcia, ale wciąż nie znamy przyczyny. I zapewne już nie poznamy.
Jak wyliczał szef Wód Polskich Krzysztof Woś, od 2021 r. na polskich rzekach skontrolowano ponad 17 tys. wylotów ścieków, z których około 1,4 tys. nie miało aktualnych pozwoleń. Pomóc w kontrolowaniu sytuacji na rzekach oraz ratowaniu Odry ma specustawa, którą zapowiedział wiceminister infrastruktury.
O natychmiastowe uruchomienie przez rząd odszkodowań dla osób, które poniosły straty z powodu zatrucia Odry, zaapelował na niedzielnej konferencji prasowej Donald Tusk. - To jest kwestia decyzji z dnia na dzień i szybkich wypłat, żeby ci ludzie mogli przetrwać ten najtrudniejszy czas - powiedział lider PO.
Zastanawiałem się, co może być obecnie ważniejsze w Polsce niż katastrofa ekologiczna w Odrze. Po odpowiedź sięgnąłem do środowego głównego wydania "Wiadomości" TVP. I się nie zawiodłem.
"Kiedy PRL wejdzie za bardzo, powtarza się nawet Czarnobyl. Skojarzenia nasuwają się same. Przede wszystkim - zamiatanie pod dywan, ukrywanie, brak informacji" - tak politycy komentują spóźnioną reakcję rządu PiS na katastrofę ekologiczną w Odrze.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.