Droga 579 od dawna nazywana jest drogą śmierci. Takiej sytuacji, jak w październiku, nie było tu jednak nigdy. Kierowcy pędzą, a urzędnicy nie mają litości dla zwierząt.
Przez tydzień nikt się nie próbował dowiedzieć, dlaczego łosie zginęły, ani uprzątnąć ich z leśnej ścieżki. Ale ta historia, mimo wszystko, ma pozytywne zakończenie.
Młode łosie przeżyły, choć ich matka zginęła w wypadku. Małymi zaopiekowali się ludzie.
Z samego rana na ogrodzeniu domu w Siedlcach zawisł łoś. Zwierzę umarło, kiedy jechał do niego weterynarz.
Na ulicy Ostródzkiej samochód osobowy potrącił łosia. Pasażerkę auta trzeba było odwieźć do szpitala. Zwierzę nie przeżyło wypadku.
W biały dzień, nie zważając na mijające go samochody, łoś zlizywał sól z jezdni. Zjawisko jest na tyle niebezpieczne, że w Kanadzie władze ostrzegają kierowców, żeby nie pozwalali lizać swoich aut.
Coraz więcej osób podpisuje się pod petycją, żeby na odcinku drogi wojewódzkiej nr 579 przez Puszczę Kampinoską wprowadzić odcinkowy pomiar prędkości. Czy pomysł jest realny?
Rośnie liczba wilków, za to spada łosi i saren - wynika z najnowszych danych o liczbie zwierząt żyjących w Kampinoskim Parku Narodowym.
Niecodzienny gość pojawił się na ul. Raduńskiej na Bielanach tuż przed godz. 7 rano. Wysoki na 2 m łoś przechadzał się po brukowanej ulicy między szpalerem domków jednorodzinnych.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.