Tony rozrzuconych dyń, sterty ziemniaków i zepsutego chleba. Nielegalnie wysypywane jedzenie pomaga w polowaniach na zwierzęta w parku narodowym. Od kul myśliwych giną ich setki rocznie.
Mieszkańcy Białołęki walczą z polowaniami na dziki w okolicznych lasach. - Tam jest mnóstwo spacerowiczów, to niebezpieczne - alarmują.
Do tragedii doszło podczas polowania pod Pułtuskiem.
- Pędzą galopem dokładnie na mnie. Wielkie stado żubrów i jelenie. Rozpędzony żubr biegnie 40 km na godz. Nie mam szans uciec. Położyć się? Nie, bo stratują. Stać w miejscu? Nie, bo zastrzelą. Byłam przerażona, myślałam, że tam umrę.
Koło Łowieckie z Mszczonowa zorganizowało polowanie na dziki. Nim pojawiły się dziki, myśliwy postrzelił myśliwego.
Obrońcy zwierząt chcieli w niedzielę sprawdzić legalność polowania na dziki w okolicach Grójca. Ale ich akcję zablokowali zaprzyjaźnieni z myśliwymi rolnicy. Doszło do słownych przepychanek. Aktywiści planują złożenie zawiadomień o naruszeniach prawa ze strony myśliwych i ich zwolenników.
Zabrali ze sobą rogi myśliwskie, psy i sokoły. Tak wyposażeni stawili się przed budynkiem Sejmu, by zaprotestować przeciwko nowelizacji Ustawy o prawie łowieckim.
Około dwustu osób zebrało się w poniedziałek po południu przed siedzibą Polskiego Związku Łowieckiego przy Nowym Świecie, by zaprotestować przeciwko planowanej zmianie przepisów, która ma rozszerzyć uprawnienia myśliwych w czasie polowań.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.