Tylko jedna z osób wychodzących z Urzędu do Spraw Cudzoziemców w centrum Warszawy, z którymi rozmawiałem, twierdziła, że nie kupiła terminu wizyty.
Skontaktowała się ze mną kobieta, która zaoferowała mi pomoc z załatwieniem karty pobytu. Kilka miesiącach później do mojego mieszkania przyszła Straż Graniczna - mówi "Wyborczej" Hindus, który niedawno został deportowany z Polski.
- Nie mam tu nikogo, kto mógłby chociaż na chwilę potrzymać moją córkę na rękach - Nadia studiuje, pracuje jako sprzątaczka i opiekuje się dwumiesięczną córką. Bez karty pobytu nie może wynająć mieszkania ani posłać dziecka do żłobka. Nawet drzwi domu samotnej matki są przed nią zamknięte.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.