Dzieci z Tarchomina i Nowodworów nie pojeżdżą tej zimy na sankach. Według ratusza dzielnicy wykonawca sąsiedniej inwestycji przekroczył granicę działki. Trzeba było ogrodzić całą górkę.
Rodzice dzieci zjeżdżających na sankach z górek w różnych częściach Warszawy coraz częściej martwią się o ich bezpieczeństwo. W kolejnej dzielnicy proszą urzędników, by zabezpieczyli ławki ustawione w miejscach obleganych przez małych saneczkarzy.
Mieszkańcy nowych osiedli na Powązkach dziwią się, że dwa chodniki zbudowane jeden obok drugiego nigdy się ze sobą nie spotkały. A oni przez to muszą pokonywać oblodzone zimą wzniesienie.
Słomiane zabezpieczenia na ławkach, latarniach i koszach na śmieci u stóp Kopy Cwila na Ursynowie mają chronić saneczkarzy przed tragicznymi wypadkami. Tyle że śnieg już nie przykrywa parku, za to słoma tak.
Policjanci z Ochoty szukają osób, które były na Górce Szczęśliwickiej w dniu śmiertelnego wypadku 12-letniego saneczkarza. Proszą też o nagrania, na których przypadkowo uwieczniono wypadek.
Władze różnych dzielnic zabezpieczają miejską infrastrukturę w elemnty ochronne, które mają łagodzić skutki ewentualnego zderzenia. Tak się dzieje szczególnie w okolicach popularnych miejsc saneczkowania.
Byłem w weekend na sankach na kilku warszawskich górkach. Żadne dziecko nie miało na głowie kasku. Moje też nie. Ale dlaczego?
Władze Ochoty usunęły wszystkie ławki tam, gdzie w sobotę zginął 12-latek na sankach. - Nie chcemy przez to wywołać wrażenia, że jest to miejsce przeznaczone do zjazdów na sankach - podkreślają urzędnicy.
Nie żyje chłopiec, który zjeżdżał na sankach z Górki Szczęśliwickiej na Ochocie. Uderzył głową o ławkę.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.