Najpierw nagle umarła żona. Zaraz potem on dowiedział się, że jest śmiertelnie chory. Próbuje więc zadbać o swojego 8-letniego syna i przygotować do życia, gdy jego już zabraknie.
Dzień przed zabiegiem powiedziałem żonie, że idę na wazektomię. To było jak wizyta u dentysty, tyle że wyrywanie ósemki bardziej bolało - mówi 41-letni Wojciech.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.