To paradoks, że jedne z ładniejszych witryn na pełnym pustostanów odcinku Al. Jerozolimskich ma "ciemny sklep" Lisek. Zainspirowali się ekskluzywnym domem handlowym Vitkac.
Witryny szczelnie zaklejone. Nie, to nie tzw. ciemne sklepy. To biuro partii politycznej, w dodatku wynajęte za niekomercyjną stawkę. Życia w ulicę na pewno nie tchnie
Gdy napisałem o "ciemnych sklepach", które zalewają ulice Warszawy, pojawiły się głosy, by wszystko zostawić wolnemu rynkowi i nie regulować działalności dark stores. Oto więc kilka przykładów, co "wolny rynek" zrobił Warszawie.
"Ciemny sklep" wprowadził się do lokalu po bibliotece, po obuwniczym. "Dark stores" z zaklejonymi witrynami wyrastają jak grzyby po deszczu w prestiżowych lokalizacjach. Czy miasto może regulować ten biznes?
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.