Legioniści wbili gdynianom aż pięć goli. Nie dziwne, że fani, którzy nie mogli wejść na stadion, pod jego bramą odpalili dla piłkarzy fajerwerki.
Legia mogła - choćby na chwilę, zanim swoich meczów nie zagrają Jagiellonia i Wisła Kraków - zostać liderem ekstraklasy. Nie udało się, bo w piątek zawodnicy Ricardo Sa Pinto ledwie zremisowali z Arką 1:1.
Komisja Dyscyplinarna PZPN podjęła decyzję o ukaraniu obydwu klubów, których kibice niewłaściwie zachowywali się podczas meczu finałowego Pucharu Polskim na Stadionie Narodowym.
PZPN złożył zawiadomienie o podejrzeniu przestępstwa przez nieustalonych sprawców. Znalazła się w nim m.in. lista wyjazdowa z nazwiskami kibiców Arki Gdynia.
Zatrudniony awaryjnie Dean Klafurić przemienił zespół rzężący w wygrywający. W środowym finale jego piłkarze pokonali Arkę Gdynia 2:1 i unieśli trofeum - Puchar Polski.
Legia pokonała w finale Pucharu Polski Arkę 2:1. Mecz z trybun oglądało 47 tys. widzów. Fani stworzyli widowisko, ale doszło też do groźnych incydentów - od jednej z odpalonych rac zapłonęła kopuła stadionu, mogli ucierpieć postronni kibice i piłkarze.
Mistrzowie Polski ograli Arkę 2:0 i wdrapali się na drugie miejsce w lidze.
Rzuty karne zadecydowały, że trofeum pojedzie do Gdyni. Legia nie może przełamać zadziwiająco złej passy.
Tym razem w najważniejszym meczu zabraknie Legii. O trofeum walczyć będą Lech i Arka. Do Warszawy może przyjechać 30 tys. kibiców. Początek o godz. 16.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.