Do Centrum Handlowego Modlińska 6d w asyście policji wszedł komornik. Kupcy myśleli, że wizyta urzędnika zakończy konflikt i wrócą do handlu. Tak się jednak nie stało.
Nad ranem do hali na Modlińskiej weszli uzbrojeni Czeczeni i siłą wyprowadzili Wietnamczyków. Zarządca twierdzi, że nadzór budowlany zamknął halę. Właściciel, że takiego pisma nie widział. Co chwilę dochodzi do przepychanek i aktów przemocy, wszystko pod okiem policji, która przygląda się awanturze.
Zanim kupcy usłyszeli korzystne dla siebie postanowienia sądu, właściciel hali wezwał ich do opuszczenia lokali handlowych i zapłaty ponad 30 tys. zł za bezumowne korzystanie ze stoisk. - Znowu próbują nas zniszczyć psychicznie, ale my się nie damy - zapewniają kupcy.
Zakończył się konflikt pomiędzy kupcami a zarządcą hali, w której działa Centrum Handlowe Modlińska 6d na Żeraniu. Przypominamy najważniejsze wątki w sprawie.
Po trwających wiele dni negocjacjach, strony sporu ustaliły ostateczne stanowisko i doszły do porozumienia.
W centrum handlowym przy ul. Modlińskiej 6d nagle zabrakło wody. Z tego powodu o mały włos, a doszłoby do tragedii. Zarządca najpierw twierdził, że to awaria wodociągowa. Gdy wodociągi zaprzeczyły, przyznał, że wyłączył wodę "z powodów technicznych".
W ostatnich dniach do każdego z polskich handlarzy zarządca centrum Modlińska wysłał wezwanie do zapłaty za użytkowanie boksów. Kupcy są w szoku
Kupcy z Modlińskiej znowu działają, ale tylko na pół gwizdka. Hala jest zasilana prądem z agregatu. Czeczeńscy pracownicy zarządcy budynku podjęli działania odwetowe i przeganiają klientów chcących zrobić zakupy.
Zarządca hali przy Modlińskiej 6d od kilku miesięcy nie płacił za prąd, mimo że kupcy, którzy pracują w centrum handlowym, wysyłali mu pieniądze. Dostawca odciął energię, a czeczeńska ochrona obiektu eskaluje konflikt.
Dwukrotna podróż do Brześcia, ukrywanie się w ciasnym pokoju przez sześć dni i pomoc Rzecznika Praw Obywatelskich były potrzebne, by bite przez ojca rodzeństwo z Czeczenii zobaczyło w Polsce mamę. - I jeszcze dobra wola strażników granicznych, która nas zaskoczyła - mówi społeczniczka Marina Hulia.
Uchodźcy z Czeczenii, którzy przez wiele tygodni koczowali na dworcu w Brześciu, teraz sami pomagają potrzebującym. Zbiórka na wyprawkę dla uczniów przerodziła się w tańce na pl. Teatralnym.
Córkę oddała, gdy miała 2,5 miesiąca. Nie miała wyjścia. W czeczeńskiej tradycji dziecko należy do mężczyzny. Gdy miała oddać syna, uciekła.
Dzięki zbiórce mieszkający w Warszawie Czeczeni będą mogli przygotować dla swoich rodzin uroczystość na zakończenie ramadanu oraz zadbać o codzienne potrzeby.
Suknia sprowadzona dla Ayshat specjalnie z Czeczenii ważyła 14 kg. Było warto, choć Pan Młody uroczystość spędził osobno. Byliśmy na tradycyjnym czeczeńskim ślubie.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.