Hałas jest nie do wytrzymania, rozpatrujemy pozew przeciwko miastu - żalą się mieszkańcy Saskiej Kępy, którzy po głośnym sezonie nad Wisłą mówią: "Dość!".
- Na naszą niekorzyść działa rozdrobniona odpowiedzialność. Jeden klub zrzuca ją na drugi. Słyszmy: "Proszę udowodnić, że ten hałas był od nas" - żali się Zuzanna Radzka z Saskiej Kępy. Opisuje: - Doszło do tego, że w środku nocy ktoś z mieszkańców jechał pod klub, nagrywał muzykę. W tym samym czasie inny mieszkaniec nagrywał tę samą muzykę, którą było słychać w domu. Zostaliśmy zostawieni sami sobie. Przeżywamy koszmar, jesteśmy zakładnikami imprez.
Mieszkańcy Saskiej Kępy przeciwko hałasowi
Wszystkie komentarze
- klientom nie będą rozrywane bębenki uszne
- sąsiadom z osiedli nieopodal nic nie będzie przeszkadzało w spanku
A robi się to bardzo prosto, wyposażając Straż Miejską w mierniki decybelowe i ustalając, jako poziom może mieć hałas w określonej odległości od lokalu. Dla łamiących regułę sowite mandaty i zakończenie imprezy w przypadku recydywy.
Nie tylko Saska Kępa cierpi z powodu głupoty właścicieli przybytków, na Trakcie Królewskim w zasadzie też często wytrzymać się nie da i ma on więcej wspólnego z wiejską dyskoteką niż z królewskością.
Spać przy otwartych oknach??!!??
Mieszkam przy Placu Grzybowskim. Po…bańców w wyjących autach słyszę przy zamkniętych oknach, w zamkniętej łazience stojąc pod prysznicem.
Policja nic nie robi. SM też. 112 twierdzi że głośne auta to takie hobby i odmawia przyjęcia zgłoszenia.
Mieszkam w bliskim sąsiedztwie Placu Zbawiciela - wiem coś o tym. Szczególnie latem, gdy ludzie żyją przy otwartych oknach
Podobnie jest np. na Chmielnej, Kredytowej, Koszykowej, Kolejowej czy w Browarach. I zapewne wielu innych miejscówkach oferujących atrakcje życia nocnego.
Trzeba wytrzymać do późnej jesieni. Potem (do wiosny) już jest lepiej.
Ależ to ruska cecha.