Część uczestników marszu - zdecydowanie mniejsza - zgromadziła się wokół sceny, reszta rozeszła się w kierunku domów. My też się z Państwem żegnamy i dziękujemy, że byli Państwo z nami w czasie tej relacji. Zapraszamy ponownie przy kolejnej okazji.
Widać że marsz skromniejszy w tym roku. Zawiodła strefa gastro, do jedynej budki z hot dogami stoi ogromna kolejka.
Organizatorzy ze sceny na Błoniach zachęcają do płacenia składek na Marsz jak na "oddolną inicjatywę". Mnóstwo wolontariuszy zbiera do puszek.
Końcówka marszu schodzi już ze ślimaka mostu Poniatowskiego i idzie na błonia Stadionu Narodowego. Tutaj większość się rozchodzi, choć przygotowano też koncerty. Wygląda jednak na to, że sam marsz dobiega końca.
Wrażenie jest takie, że pochód - gdyby nie liczyć skandalicznych momentami haseł i palenia flag - był spokojny. Ale i tak policja miała co na nim robić. Warszawska komenda podała, że zatrzymanych zostało "wiele osób".
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski podał, że w marszu wzięło udział około 40 tysięcy uczestników.
Z wiaduktu mostu Poniatowskiego opuszczono duży transparent z napisem "Generalnie nie lubimy syfu" oraz rysunkiem kosza na śmieci, do którego wrzucone są loga gali walk influencerów i patocelebrytów.
Z platformy przejeżdżającej pod mostem zachęcają do patrzenia na baner i krzyczą "mamy dość tego syfu", sprawcy takich przestępstw powinni być ukarani. "Dubiel wiedział nie powiedział" krzyczy spiker i tłum nawiązując do głośnej afery Pandoragate w związku z molestowaniem nieletnich przez celebrytów YouTuba.
Na marszu pojawił się też Robert Bąkiewicz. Wieloletni jego organizator w tym roku został odsunięty od władzy w stowarzyszeniu i odszedł skłócony z kolegami. W tym roku jest więc tylko zwykłym uczestnikiem.
Po dojściu na teren wokół Stadionu Narodowego wielu uczestników marszu od razu się rozchodzi. Organizatorzy z platformy próbują ich powstrzymać. Zachęcają, żeby zostali i poszli pod scenę, "bo będą ciekawe przemówienia".
Czoło marszu doszło pod scenę na błoniach Stadionu Narodowego. Końcówka przechodzi obok spalonego kilka lat temu mieszkania przy wiadukcie mostu.
Na scenie odbędą się teraz przemówienia i koncerty. O gwiazdach prawicowej sceny szerzej pisaliśmy tutaj:
A tymczasem na Marszu Antyfaszystowskim zabawa trwa:
Ostatni uczestnicy marszu wchodzą na most Poniatowskiego. Przejście tym, którzy zostali na tyle kolumny zajęło więc z ronda Dmowskiego niecałe pół godziny. Czoło jest w tym czasie już w rejonie Stadionu Narodowego. Ale nie da się ukryć, że mimo że w marszu idzie kilkadziesiąt tysięcy uczestników, to jest to jeden z najmniejszych marszów w historii. Liczby uczestników nie da się porównać z tą sprzed pandemii. Ale organizatorzy na pewno i tak będą zadowoleni. Spiker z dumą przed chwilą ogłosił sukces, bo "żadne lewactwo nie zablokowało dziś marszu".
Marsz na zdjęciach:
Straż marszu zasłania białą płachtą widok z mostu Poniatowskiego na kamienicę, którą trzy lata temu uczestnicy marszu obrzucili racami i doprowadzili do pożaru w jednym z mieszkań. Na jednym z balkonów tradycyjnie jest tutaj tęczowa flagą. - "Pedały się wywiesili, prowokują", "Ok, nie patrzmy tam" - słychać komentarze.
Bójka pod toytoyami. To uczestnicy marszu pokłócili się między sobą. Nie wiadomo o co poszło. Policji nie ma.
Skandowane hasła się nie zmieniają. Są i antyunijne, i przeciwko Platformie Obywatelskiej, ale i antyfeministyczne. Wyzywane są także media - właściwie dwie redakcje: "Wyborczej" i TVN.
Dostaje się też celebrytom. Nawiązuje do tego baner, który organizatorzy wywiesili z mostu Poniatowskiego. W tym kontekście wypominają znanym influencerom aferę z molestowaniem nieletnich.
Ostatni uczestnicy na końcu kolumny zeszli niedawno z ronda Dmowskiego. Ale teraz ta część pochodu porusza się bardzo szybko, nadrabiając dystans do czoła marszu. Nie ma tu żadnej muzyki, słychać tylko petardy i wuwuzele. A Krucjata Młodych dalej odmawia różaniec.
Oj, chyba jakieś kłótnie na skrajnej prawicy. Tutaj ONR skanduje "Konfa wy śmiecie, Polaków oszukujecie"
Niebezpieczna sytuacja na moście Poniatowskiego. Kilku uczestników marszu rzuca z mostu petardami w kierunku ludzi idących dołem. Przechodnie uciekają w głąb parku. Akurat w tym miejscu nie ma policji. Wydawało się, że to tylko chwilowe, ale mijają kolejne minuty, a petardy lecą z mostu nadal.
Środek marszu wchodzi na most, uczestnicy odpalili race. Wybuchają petrady, grzmią wuwuzele. Ale wciąż spokojnie jak na Marsz Niepodległości.
Końcówka pochodu wciąż na rondzie Dmowskiego, ale tam już atmosfera rozrabiania. Ludzie piją piwo, niektórzy wdrapują się na przystanki.
Organizowany równolegle Marsz Antyfaszystowski, tak jak w poprzednich latach, ma formę street party. Chwilę przed godz. 15 uczestnicy powoli ruszyli z pl. Unii Lubelskiej. "Za walność waszą i naszą!" - słychać skandowany okrzyk, które jest także przewodnim hasłem tegorocznego wydarzenia. - Przyszedłem, bo to bardzo ważne święto, rocznica odzyskania niepodległości. Chcę godnie świętować ten dzień, w przeciwieństwie do niektórych w centrum miasta. To dla mnie przede wszystkim święto wolności - mówi jeden z uczestników. Flagi w tłumie przeróżne: polskie, tęczowe, antify, Palestyny. Przeważają osoby młode, ale nie tylko.