Jak przyjeżdżają do nas na zawody dzieciaki z Ukrainy, to leją nas, aż furczy - mówi nauczyciel wuefu z Warszawy. Rozmawiamy z nim o tym, czy słabe wyniki Polaków na olimpiadzie w Paryżu mają związek z lekcjami wychowania fizycznego w szkołach.
- Lubię chodzić na wuef, jeśli to ostatnia lekcja. Bo potem mogę iść do domu i wziąć prysznic - mówi Monika z trzeciej klasy gimnazjum na Mokotowie. - Ale jeśli mam grać w siatkówkę pomiędzy matmą a polskim i się od tego spocić, wolę wziąć zwolnienie od mamy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.