Mieszkańcy Pragi z pomocą miejskich aktywistów na własną rękę zerwali płyty chodnikowe i posadzili rośliny. Chcieli w ten sposób "ośmielić" ratusz do działania. - To absurdalne widzimisię - komentuje urzędnik.
W ciągu zaledwie kilku godzin na ulicy Stalowej w Warszawie wycięto kilkadziesiąt starych drzew. - To było miejsce, gdzie ludzie mieli swoje wspomnienia, widzieli jak te drzewa rosły, spotykali się na pikniki. Pan minister Szyszko mówi, że to jest święte prawo własności i każdy może sobie tutaj zrobić, co chce. Otóż nie - te drzewa to było także dobro wspólne, dobro tych mieszkańców i dlatego oni są tak oburzeni i dlatego nie możemy pozwolić, żeby to prawo było stosowane - mówi Marek Kossakowski, przewodniczący Partii Zieloni. Zobacz, jak wygląda ulica Stalowa po wielkiej wycince.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.