Joanna zorientowała się, że coś jest nie tak, kiedy jej dwuletni synek zamknął się w domu w ciemnej łazience. - Powiedział, że musi tam siedzieć, aż się uspokoi. Kiedy próbowałam go przytulić, wpadł w histerię. Teraz kiedy przejeżdżamy obok starego żłobka, Olek płacze i mówi, że nie chce tam jechać - opowiada. Co działo się w punkcie opieki nad dziećmi do lat trzech finansowanym przez miasto, wyjaśni śledztwo.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.