Mieszkańcy ostatniego w Warszawie dużego ośrodka dla uciekinierów wojennych żyją jak w koszmarze. Niektórzy w takich warunkach mieszkają już od ponad dwóch lat. Gdy pytamy, dlaczego się nie wyprowadzą, odpowiadają, że się boją.
Wojewoda mazowiecki Tobiasz Bocheński postanowił zamknąć największy ośrodek dla uchodźców z Ukrainy w Nadarzynie pod Warszawą. Wiemy, co stało się z przebywającymi tam Ukraińcami.
Przechodzimy przez biurowy hol, jedziemy lustrzaną windą i wchodzimy na korytarz, po którym biegają dzieci, kilku chłopców gra w piłkę, a z łazienki wychodzi kobieta w klapkach z przewieszonym przez ramię ręcznikiem. Tak wygląda codzienność w ośrodku dla uchodźców z Ukrainy, który został urządzony w wieżowcu blisko centrum Warszawy.
Pięciu Syryjczyków i Libańczyk prowadzą strajk głodowy w zamkniętym ośrodku dla cudzoziemców w Lesznowoli. Wspiera ich polski aktywista z Grupy Granica, który podjął głodówkę w Warszawie. Domagają się przeniesienia mężczyzn do ośrodka otwartego.
Przed ośrodkiem dla cudzoziemców w Dębaku spotkaliśmy Polkę i Afgańczyków z fundacji pomagającej cudzoziemcom. Przywieźli jedzenie uchodźcom. Robili to już wcześniej, bo - jak twierdzili - żywności w ośrodku mieszkańcom brakuje. Jednak rzecznik Urzędu ds. Cudzoziemców zaprzecza, by ktokolwiek z uchodźców był głodny.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.