Sąsiedzka zrzutka, zakupy w sklepie ogrodniczym i oryginalny pomysł. Tyle wystarczyło, by przy ul. Belgijskiej na Mokotowie pojawiła się rzeźba, która od kilku tygodni stała się okoliczną atrakcją. Problem w tym, że "Sikający chłopiec" nie stoi tam do końca legalnie.
To było ważne spotkanie, omawiano na nim między innymi wpływ Brexitu na sieć miast Eurocities, do którego należy Warszawa - tak broni wydatku rzecznik stołecznego ratusza Kamil Dąbrowa. - Za udział w spotkaniu partyjnym należy płacić z funduszy partyjnych - odpowiada ekspertka od spraw przejrzystości samorządu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.