Ryszard Baryliński - SZCZOTKARZ
- Świnia z dzikiem to rodzina, włosie mają dość podobne - tłumaczy klientce Ryszard Baryliński, która wybiera wśród szczotek do włosów. Mają drewniane rękojeści i gęstą ciemną szczecinę z dzika lub jaśniejszą, nieco twardszą, ze świni. Szczotki i pędzle robi się tu z włosia borsuka (do golenia), włosia końskiego (do zamiatania), grzywy końskiej (do polerowania butów), włosa koziego (dla niemowląt), świni (do zębów). - Ludzie określają zadanie, które chcą wykonać, a ja staram się dopasować do tego materiał i kształt szczotki - wyjaśnia Baryliński.
Szczotki zaczął w tym miejscu robić tuż po wojnie jego dziadek, później zajął się tym ojciec. Baryliński zdejmuje z wieszaka podłużną wąską szczotkę z włosia świni: - Przyszedł kiedyś bardzo tęgi pan, który miał problem z myciem się. Chciał mieć szczotkę, którą mógłby dotrzeć między fałdki.
Są szczotki, które robi się nawet dwa tygodnie. Włosie trzeba nawlekać, skleić, polakierować. - Wcześniej wyprać, wygotować, wyprażyć. Bardzo nieprzyjemna czynność - mówi Baryliński. - Robi to bratowa, która mieszka na wsi.
Włosie bywa też sztuczne, obok pędzli z borsuka stoją te z tworzywa. Łudząco podobne: - Różnica w cenie też jest niewielka, bo żeby skutecznie podrobić naturę, trzeba mieć kosmiczną technologię. Ale do naturalnej szczotki trzeba mieć jednak kawałek lasu i hodować borsuki.
Adres: ul. Poznańska 26
Wszystkie komentarze