W pobliże Stadionu Narodowego na końcu dotarła kolejna grupa nacjonalistów z ONR i innych skrajnie prawicowych organizacji, którzy wykrzykiwali rasistowskie hasła o wyższości białej rasy i j...baniu lewaków. Nie przeszkadzało to idącym tuż za nimi Rycerzom Jana Pawła II śpiewać "Boże coś Polskę".
Na trasie marszu nieco pracy mieli ratownicy medyczni. Kilka razy musieli pomagać uczestnikom marszu.
Setki uczestników marszu po godz. 18 spokojnie wracało mostem Poniatowskiego do centrum miasta. Niektórzy co prawda wracali chwiejnym krokiem, ale nie wszczynali awantur. Za to jezdnia miejscami usłana była butelkami i pozostałościami po racach oraz petardach
Marsz Niepodległości dobiegł końca. W tym roku był wyjątkowo spokojny, choć oczywiście nie zabrakło skandalicznych haseł.
Ci, którzy jeszcze chcą świętować, mogą udać się na Cytadelę, gdzie na placu przed Muzeum Historii Polski od g. 18 będzie odbywać się cykl koncertów. Dowożą tam bezpłatne autobusy linii WN, odjeżdżające z pl. Teatralnego.
My dziękujemy za śledzenie naszej relacji. Podsumowanie Święta Niepodległości wkrótce na warszawa.wyborcza.pl
Tegoroczny marsz kończy konferencja prasowa organizatorów. Padają na niej słowa, że "dopisała frekwencja" i że marsz okazał się "wielkim sukcesem". I hasła w stylu: "Władza się zmienia, marsz trwa”. A także ostrzeżenia, że „rządy lewicowe chcą nas rozpuścić w unijnej masie", dlatego "marsz jest konserwatywny”.
Według organizatorów marszu narodowców liczba uczestników stale rośnie. Początkowo miało ich być 100 tys., niedawno podliczyli, że przez Warszawę szło 200 tys. osób. Ale te dane są już najwyraźniej nieaktualne. Przed chwilą ogłosili, że było ich już 300 tys.
Ratusz niezmiennie podaje, że marsz w tym roku przyciągnął 90 tys. uczestników.
Część uczestników marszu schodzi na peron przystanku kolejowego Warszawa Powiśle, obsługującego pociągi podmiejskie. W poczekalni na ławce odpoczywa dwóch mężczyzn z biało-czerwonymi opaskami na ramionach. Czuć od nich woń alkoholu. Pytają, czy dojadą stąd do Białegostoku. Mijający ich ludzie nie mają dla nich dobrych wiadomości. Bo do Białegostoku stąd - niestety - nie dojadą.
Najwyraźniej nie wszyscy chcą dołączyć do najbardziej radykalnych narodowców, którzy organizują swój wiec przed stadionem. Rozchodzą się w rejonie mostu Poniatowskiego. Narodowcy próbują ich zatrzymać. - Zapraszamy na błonia stadionu, tam dalsza część wydarzenia - zachęcają pilnujący ruchu w tej okolicy wolontariusze ze straży marszu. W dużej mierze zapraszają nieskutecznie.
Antyunijne hasła płyną też ze sceny. Teraz przemawia mec. Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris.„Unia Europejska chce przejąć Polskę. Ale nie jesteśmy jednym narodem, którry chce zniszczyć Unia. Chcą nam odebrać suwerenność i zniszczyć niepodległość. Nie dla Unii, musimy stać po stronie niepodległej ojczyzny”.
Przy wejściu na Wiadukt Poniatowskiego obok przystanku PKP Warszawa Powiśle zrobił się zator. Jedni próbują przecinać się wraz z tłumem, inni zawracają. Idący obok mnie mężczyźni z Radomia przekonują, że najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłoby opuszczenie Unii Europejskiej, która - jak mówią - podporządkowała nasz kraj rządowi w Berlinie. - Przecież wiadomo, że wszystkie decyzje w sprawie Polski podejmuje kanclerz Niemiec - stwierdza mężczyzna w wieku około czterdziestki lat. Jego kolega powtarza, że tylko pójście za przykładem Wielkiej Brytanii i wystąpienie z UE "oczyści nasz kraj przed zgermanizowaniem|.
Zamykający pochód uczestnicy mają dylemat - iść dalej pod stadion, czy już w tym miejscu zakończyć swój udział. Dlatego przy wejściu na wiadukt Poniatowskiego obok przystanku PKP Warszawa Powiśle zrobił się zator.
Idący obok naszego dziennikarza mężczyźni z Radomia przekonują, że najlepszym rozwiązaniem dla Polski byłoby opuszczenie Unii Europejskiej, która - jak twierdzą - podporządkowała nasz kraj rządowi w Berlinie. - Przecież wiadomo, że wszystkie decyzje w sprawie Polski podejmuje kanclerz Niemiec - stwierdza mężczyzna w wieku około 40 lat. Jego kolega powtarza, że tylko pójście za przykładem Wielkiej Brytanii i wystąpienie z UE ocali nasz kraj przed zgermanizowaniem.
Ze sceny koło stadionu przemawia europoseł Ruchu Narodowego Tomasz Buczek. - Cieszymy się, że mimo kłód, które pod nogi rzuca nam Rafał Trzaskowski, udało się bezpiecznie zorganizować marsz.
I zachwala Młodzież Wszechpolską i Ruch Narodowy za ich "profesjonalizację".
Stołeczne Centrum Bezpieczeństwa podało oficjalne szacunki frekwencji. Według urzędników w marszu wzięło udział 90 tysięcy osób.
Urzędnicy prowadzą szacunki na podstawie monitoringu i rozciągniętego tłumu w Al. Jerozolimskich. Dlatego z podaniem informacji czekali, aż wszyscy uczestnicy wyruszą z ronda Dmowskiego.
Organizatorzy wcześniej rzucali liczby 100 czy 200 tysięcy uczestników. Tylko prawicowy publicysta Piotr Semka oszacował poprawnie w Telewizji Republika tłum na 80-90 tys osób.
Końcówka marszu dociera na błonia Stadionu Narodowego. W tym momencie odgrywana jest tu Rota. Prowadzący koncert zaanonsowali ją obwiniając „liberalne i demoliberalne” media o zmianę tekstu pieśni w podręcznikach szkolnych. Jest to oczywiste przekłamanie, bo jej treść została zmieniona podczas rządów PiS przez ministra edukacji Dariusza Piontkowskiego.
Ale organizatorzy są na bakier z prawdą i logiką. Teraz chwalą odpalanie rac, choć jest to nielgalne.
Uczestnicy marszu z pewnym żalem zwracali uwagę, że nie jest dziś podświetlona elewacja Stadionu Narodowego. Jedna z użytkowniczek serwisu X pisze rozczarowana: "Jak przyjechała Taylor Swift, to już parę dni wcześniej na stadionie były wyświetlane napisy."
Rozwiązanie zagadki okazało się prozaiczne. Stadion podświetlono, gdy zapadł zmrok.
Jest na marszu Jarosław Kaczyński i - jak pisaliśmy - Marta Kaczyńska.
A skoro jest prezes, to są też inni czołowi politycy. Dla przykładu w tłumie udało się znaleźć Mariusza Błaszczaka, czyli człowieka, o którym prezes mówił niedawno, że "gdyby PiS rządził, to Błaszczak mógłby być prezydentem RP".
Jest i poseł Marek Suski, który choć jest z Radomia, to na marsz wybrał się do Warszawy.
Nasz reporter donosi, że energia marszu słabnie. Co jakichś czas z platform organizatorzy próbują animować tłum okrzykami „To my, to my Polacy” czy „Nadchodzi, nadchodzi Marsz Niepodległości”, ale zasadniczo ludzie ich nie podłapują. W okolicach Stadionu sporo nietrzeźwych osób, liczba odpalanych rac wciąż duża. Żadnej służby porządkowej i policji. Nacjonaliści czują się bezkarnie, więc m.in. zostawiają wypalone race na ulicy.
Informacja ze stołecznego centrum bezpieczeństwa z godz. 16:25. - Nie zarejestrowano żadnych incydentów, które mogłyby skutkować decyzją o zakończeniu marszu - mówi Jarosław Misztal.
Podsumujmy jeszcze raz transparenty na marszu narodowców, które rzuciły się nam w oczy. Są banery z wizerunkami Chrystusa, Matki Bożej, Jana Pawła II oraz zdjęcia z hasłami antyaborcyjnymi. Są też hasła w dobrze znanym tonie, ale jednak nowe, w stylu: "Grupa przestępcza: Bodnar, Hołownia, Sikorski, Struzik", albo "Rafał prezydentem UB-eków, TW i sodomitów". Zwłaszcza ci "sodomici" to nowość. No bo hasło "Brońmy suwerenności Polski. D. Tusk to zdrajca narodu" nowe nie jest.
Na scenie zaczęły się występy "patriotycznych" muzyków. Jako pierwsza występuje grupa Irydion znana ze swoich ultrakatolickich i antysemickich treści. Liderzy formacji Irydion często posługują się skrótem KKK. Jego oficjalne rozwinięcie to Kędzior, Kubek, Kriss, ale łatwo w nim dostrzec podobieństwo do nazwy organizacji Ku Klux Klan.
Grupa „zasłynęła” też opisem na jednym z kont na portalu społecznościowym. IRYDION na koncerty jeździ zawsze z prędkością 88 km/h. W terenie zabudowanym zwalniamy do 14 km/h”. To oczywiste nawiązanie do symboliki nazistowskiej. 8 oznacza ósmą literę alfabetu. Środowiska nazistowskie używają tego skrótu do czczenia Adolfa Hiltera. HH to Heil Hitler.
Koło Stadionu Narodowego zorganizowana została strefa gastronomiczna. Oferta może i skromna, ale zachęcić do skorzystania z niej mają ceny. Dla przykładu kiełbasa na ciepło kosztuje w tym roku 25 zł, grochówka - 15 zł, a kawa i herbata po 15 zł.
Czoło marszu dotarło pod scenę. „Zróbcie hałas” - mówi spiker. Ale publika nie odpowiedziała. „Niesamowita frekwencja, szanowni państwo jest nas setki tysięcy” Po chwili precyzuje, że chodzi o 200 tysięcy. Oficjalnych danych o frekwencji jednak nie ma. Piotr Semka, prawicowy publicysta, mówi w TV Republika, że jego zdaniem jest 80-90 tysięcy uczestników.