Klienci wynajmujący samochody od Panka twierdzą, że firma nałożyła na nich karę finansową za rysy, których oni sami nie zrobili. Skarżą się na stracone tysiące złotych i brak kontaktu z firmą. Sprawą zajął się UOKiK.
Kolejni klienci firmy Panek są przekonani, że pobrała ona od nich pieniądze za rysy, które - jak twierdzą - były już na samochodach, gdy je odbierali. Co ciekawe, wszyscy oni mieszkają na stałe za granicą.
Znana wypożyczalnia pojazdów ściągnęła z karty swojego klienta pieniądze za uszkodzenia, których - jak nasz czytelnik przekonuje - nie zrobił. Kiedy "Wyborcza" zainteresowała się sprawą, firma obiecała oddać pieniądze.
Na jednym z placów na Białołęce znajduje się ogromne składowisko zniszczonych samochodów floty sieci Panek. Okolicznych mieszkańców zastanawia, co stanie się z autami.
Zaczęło się od kierowcy mercedesa wypożyczonego z firmy carsharingowej Panek zatrzymanego pod zarzutem "oszustwa komputerowego". Miał nielegalnie uzyskać dostęp do konta innego użytkownika aplikacji. Policja sprawdza, ile było przypadków wycieku danych użytkowników Panka.
Luksusowe porsche, które firma Panek wprowadziła do swojej oferty w piątek, jest już niedostępne. Kierowca, który je wypożyczył, prowadził pod wpływem alkoholu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.