Joanna Staniszkis
Jest polityczką partii Nowoczesna od jej powstania. Z wykształcenia jest matematyczką - skończyła matematykę na Uniwersytecie Warszawskim, a na University of Washington w Seattle, zrobiła doktorat. W wyborach do Rady Warszawy zdobyła aż 8,1 tys. głosów, mimo, że startowała z dalekiego, szóstego miejsca w trudnym okręgu obejmującym Śródmieście i Ochotę.
Politykę ma we krwi - jest córką znanej socjolożki Jadwigi Staniszkis, nazywanej "matką chrzestną" AWS, do 2015 r. bardzo wspierającej Prawo i Sprawiedliwość (obecnie jest ostrą krytyczką tej partii). Choć są dość podobne fizycznie, różnią się poglądami. Matka w 2015 r. kilkakrotnie publicznie oświadczyła, że na nią nie zagłosuje. Bo Joanna nie dość, że była wśród założycieli Nowoczesnej, to chodziła także na marsze Komitetu Obrony Demokracji ("To tam po raz pierwszy niosłam flagę Polski i Unii Europejskiej. Pierwszy raz śpiewałam hymn z pełni serca, z własnej woli, a nie przymuszona na jakimś szkolnym apelu" - mówiła w wywiadzie dla "Wyborczej"), angażowała się w tzw. Czarne Protesty przeciwko projektowi ustawy de facto likwidującej możliwość aborcji.
W politykę zaangażowała się po tym, jak prezydentem RP został Andrzej Duda. "Ten strach przed PiS-em dalej jest. Nawet jeśli będą rządzić tylko do końca tej kadencji, to wyrządzą tyle szkód, że to wszystko będzie bardzo trudne do naprawienia' - mówiła w 2016 r. rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Start do Rady Warszawy nie jest jej wyborczym debiutem. Trzy lata temu próbowała dostać się do Sejmu z okręgu podwarszawskiego. Dostała prawie 10 tysięcy głosów. Na mandat nie wystarczyło, wyprzedziła ją Kamila Gasiuk-Pihowicz.
Mieszka na Powiślu, przedstawia się jako wielbicielka psów, biegania i jazdy na rowerze. W Radzie Warszawy chce się zajmować rozwojem terenów zielonych oraz zwiększeniem dostępności żłobków i przedszkoli.
Jest matką trójki dzieci: dwóch córek (25 i 18 lat) oraz syna (14 lat).
MPW
Wszystkie komentarze
Został tak naprawdę prezydentem PRL(wybranym przez Sejm i Senat), a że w międzyczasie zmieniła się nazwa państwa, to przez krótki czas jego urząd nazywał się „Prezydent RP”. Od pozostałych prezydentów RP różni go to, że został w spadku po PRL.