Fot. Agata Grzybowska / Agencja Wyborcza.pl
1. Zawiedzione nadzieje
A miało być tak pięknie... 192-metrowy apartamentowiec przy ul. Złotej, zaprojektowany przez Daniela Libeskinda miał być nową ikoną Warszawy, zadziornym orłem z polskiego godła - tak mówił sam projektant. Wyszedł leniwy warszawski gołąb. Najlepsze, co jest w tym wieżowcu, to jego bryła - tysiące ton żelbety układają się w kształt muślinowej chustki wydętej lekkim powiewem. Dlatego oglądany ze Stegien, Pragi, czy dalekiej Woli wieżowiec wciąż robi wrażenie. Ale im bliżej, tym gorzej. Nie daj bóg podnieść wzrok podczas spaceru po ul. Emilii Plater. Wszystko przez elewację, która jest inna, niż obiecywały wizualizacje. Powszechna jest opinia, że borykający się z finansowymi kłopotami inwestor, firma Orco, postanowił oszczędzić na materiałach wykończeniowych. Zamiast szkła wysokiej jakości i przejrzystości zamówił nieprzezroczyste szare panele, które zrujnowały efekt lekkości bryły. Przedstawiciele Orco niezmordowanie powtarzają, że choć budynek z zewnątrz jest praktycznie gotowy, to wciąż jeszcze za wcześnie na jego oceny, bo elewacja jeszcze jest brudna, bo jej wygląd zmieni się, gdy przyszli mieszkańcy zapalą światła w swoich apartamentach... Może. Na razie kontrast między oczekiwaniami a rzeczywistością jest porażający.
Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
Zobacz ranking najładniejszych budynków 2013 roku w Warszawie
Wszystkie komentarze