Mieszkający pod Warszawą za przejazdy muszą płacić więcej, bo utrzymanie tu komunikacji kosztuje więcej, a dopłaty okolicznych gmin nie pokrywają tego w całości. I tak ostatecznie ciężar finansowania transportu w aglomeracji ponosi głównie stolica.
Krzysztof Śmietana: Po wprowadzeniu zapowiadanej karty warszawiaka duże dysproporcje w cenach biletów okresowych kupowanych przez dojeżdżających spod Warszawy i tych podróżujących tylko po mieście jeszcze się powiększą. Pojawiły się zarzuty, że dyskryminujecie niektórych mieszkańców, wprowadzacie podział na lepszych i gorszych.
Michał Olszewski, wiceprezydent Warszawy: Tak nie jest. Naszym zamiarem nie jest dzielenie czy dyskryminowanie. Doszliśmy do takiej sytuacji, w której wpływy z biletów pokrywają niewiele ponad 30 proc. wydatków na komunikację. Musimy coś wybrać: czy dalej podwyższamy ceny biletów, czy jednak bardziej dopłacamy do komunikacji z budżetu. Badania pokazały, że jest coraz niższa skłonność do akceptacji podwyżek w zamian za poprawę jakości transportu. Wprowadzenie karty warszawiaka ma zachęcić wiele osób, które tu mieszkają, żeby tu zaczęły płacić podatki. To przyniesie wyższe wpływy do budżetu i w efekcie pozwoli w pełni sfinansować komunikację i inne wydatki na usługi lokalne.
Mówi pan, że nie ma zgody na podwyżki. A tymczasem właśnie tych dojeżdżających spod Warszawy nie ominie trzecia z rzędu w ciągu dwóch i pół roku podwyżka. Za miesięczny zapłacą 210 zł, a za kwartalny 536 zł. Różnice między biletami dla warszawiaków i pozostałych robią się ogromne. Niektórzy mówią, że wydatki na dojazdy samochodem staną się porównywalne do cen biletów i w efekcie przesiądą się do samochodów.
- To przesada. Policzmy. Za 210 zł można kupić 38 litrów benzyny. Przy spalaniu 8 litrów na setkę wystarczy to na przejechanie 470 km, czyli przy trasie 15 kilometrów z domu do pracy to wystarczy zaledwie na 15 dni. I to zakładając, że taki dystans nam wystarcza. Komunikacja to dalej atrakcyjna alternatywa. Dawno wybraliśmy taki system, w którym mamy tylko dwie strefy biletowe i między nimi rzeczywiście są różnice w cenach. Ci mieszkający pod Warszawą za przejazdy muszą płacić więcej, bo utrzymanie tu komunikacji kosztuje więcej, a dopłaty gmin nie pokrywają tego w całości. I tak ostatecznie ciężar finansowania transportu w aglomeracji ponosi głównie stolica.
Niektórzy twierdzą, że takie różnicowanie cen za taką samą usługę może być niezgodne z prawem unijnym, które zapewnia wszystkim równy dostęp do towarów i usług.
- Nie zgodzę się. Dostęp do komunikacji jest równy. Idąc tym tropem, można powiedzieć, że rodzina z dwójką dzieci też jest dyskryminowana, bo musi płacić za bilety, komunikację, a ta z czwórką już nie. Każda ulga jest jakąś zachętą. Tak samo jest z dziećmi i młodzieżą, która ma 50 proc. ulgi, i seniorami, którzy jeżdżą za darmo. Z kolei wiele gmin wprowadziło dla swoich mieszkańców tańsze bilety np. na baseny. Ja chodzę z rodziną na basen do Józefowa i tam muszę płacić więcej niż mieszkaniec tego miasta. Czy mam powiedzieć, że jestem dyskryminowany z tego powodu?
Tylko że tu wychodzą niedomagania komunikacji w całej aglomeracji. Wspólny bilet się chwieje. Już przestał działać na linii wołomińskiej. Nie wiadomo, czy utrzyma się na innych liniach. Pod Warszawą płacą dużo za bilet, a nie mają gwarancji dobrych usług.
- Wiemy, że system komunikacji w aglomeracji nie jest idealny. Niestety nie będzie lepszy, dopóki nie będzie np. ustawy metropolitalnej. Dzięki niej dałoby się zorganizować sprawniejszą komunikację w aglomeracji, którą można by lepiej finansować i organizować. Mimo naszych apeli, niestety, w obecnym parlamencie nie ma woli politycznej, żeby przyjąć tę ustawę.
A nie da się stworzyć z okolicznymi gminami tzw. związku komunalnego, w którym zasady finansowania komunikacji byłyby czytelne i nie byłoby kłótni np. w sprawie wspólnego biletu?
- To też niełatwe. Taki związek utworzyły miasta na Górnym Śląsku i on ciągle trzeszczy. Uważam, że nasz model komunikacji aglomeracyjnej w dzisiejszych warunkach jest jednym z lepszych. Mimo problemów np. ze wspólnym biletem współpracujemy z okolicznymi gminami. Trzy tygodnie temu podpisaliśmy porozumienie z 34 okolicznymi gminami, które pozwoli nam lepiej współpracować w nowej perspektywie unijnej na lata 2014-2020. Tu chodzi nie tylko o planowanie wspólnych inwestycji, lecz także o bieżącą współpracę. Niewykluczone, że wzorem karty warszawiaka wspólnie z okolicznymi miejscowościami uda się stworzyć podobną kartę aglomeracyjną, która da ulgi w komunikacji także mieszkańcom spod Warszawy.
Rozmawiał Krzysztof Śmietana
Wszystkie komentarze