Shutterstock
1 z 11
Kolorowy zawrót głowy, czyli miejsca na listopadową depresję
Trzeba przyznać, że mamy w tym roku wiele szczęścia. Lipiec był jak listopad. Za to listopad jest wyjątkowo słoneczny. Jak zaświeci słońce, to w parkach, na tle błękitnego nieba aż rażą barwy opadających liści. Takie widoki oglądamy gdzieś daleko na południu, lecz w Warszawie to rzadkość. Nie łudźmy się. Słońce w listopadzie to anomalia. Codziennością jest stalowe niebo, powietrze przesycone lepką kaszką i jakiś głęboki smutek, który niepostrzeżenie zakrada się do naszych serc.
I tak mamy lepiej niż północni Skandynawowie, którzy niebawem pogrążą się w długiej nocy, i tak jak Muminek z utęsknieniem czekać będą na pierwszy promyk słońca. Co zrobić, gdy dopadnie nas listopadowa szaruga. Gdzie w Warszawie szukać pociechy? Otóż takich miejsc nie brakuje. Wymieniamy dziesięć i jest to lista subiektywna. Zapewne każdy z nas dopisze do niej swoje własne antydepresyjne miejsca. Kolorowo zachęcamy!
Fot. Filip Klimaszewski / Agencja Wyborcza.pl
2 z 11
Bóstwa na rozgrzewkę - Pałac w Wilanowie
Kolory elewacji odrestaurowanego pałacu są tak intensywne i tak radosne, że nawet ponure listopadowe niebo nie jest w stanie ich zgasić. Ponoć takie właśnie były w czasach króla Jana III Sobieskiego, na którego herbie (tarczy) rozbłyskało słońce (taki łaciński napis znajdziemy na fasadzie budynku). Na nastrój pomoże też pewnie spacer po świeżo odtworzonym barokowym parku, a gdy już zmarzniemy, warto wejść do samego pałacu. Tu na pewno zapomnimy o listopadzie, zwłaszcza gdy z portretów spojrzą na nas mocno roznegliżowane damy i barokowe bóstwa płci obojga.
Pałac w Wilanowie już po remoncie. Zapiera dech >>>
Fot. Franciszek Mazur / Agencja Wyborcza.pl
3 z 11
Krecik z Matołkiem z podziemiach - Dworzec Centralny
Czy Centralny może rozweselić, a nie przyprawić o jeszcze większą chandrę? A no może. No bo, po pierwsze, był zapyziały, brudny i czarny jak sztolnia kopalni, a teraz coraz więcej korytarzy błyszczy czystością. Po drugie, z kolei jest tam jedyny w Warszawie sklep, gdzie uśmiejemy się do woli i serdecznie. To pełne bajek ?Ulubione dobranocki?. I to nie jakieś tam amerykańskie, lecz nasze rodzime, polskie z Koziołkiem Matołkiem i Misiem Uszatkiem na czele i czechosłowackie z krecikiem. A jak już chcemy śmiać się więcej, to odwiedźmy jeszcze toaletę, w której z tapety na ścianie z pisuarami łypać na nas będą psy.
Więcej na temat tego sklepu >>>
Fot. Albert Zawada / AG Fot.
4 z 11
Pod śledzika - Przekąski Zakąski
Zawsze otwarte Przekąski Zakąski przy Krakowskim Przedmieściu mogą na listopadową chandrę zarówno pomóc, jak i zaszkodzić. To zależy od naszych indywidualnych predyspozycji. Zdarzają się przecież ludzie, który już jednym kieliszkiem upijają się na smutno. Ale wierzymy, że to margines. W Przekąskach Zakąskach przecież wesoło! Trzeba mieć tylko mocne nogi, no życie towarzysko alkoholowe toczy się tu głównie na stojąco. Przekąski Zakąski mają dodatkową atrakcję. Jakby z drugiego bieguna. Ruchomy namiot obrońców krzyża. Niestety, listopadowa chandra obrońców krzyża dopadła i namiot zwinęli.
Fot. Albert Zawada / Agencja Wyborcza.pl
5 z 11
Słońce w Galeriach - Złote Tarasy
Galerie handlowe mają tysiące zagorzałych przeciwników, ale i tak wszyscy tam chodzą. No bo pod dachem jak w upalnej Kalifornii zawsze świeci sztuczne słońce, jest bezpiecznie i czysto. W Złotych Tarasów granicę tego sztucznego świata, swoistego antymiasta w środku miasta widać lepiej niż gdziekolwiek indziej. Oddziela go cienka warstwa szkła ogromnego dachu. Od zewnątrz do szklanego dachu przykleja się lepka, listopadowa mgła. Z drugiej zaś strony jest ciepło, kolorowo i radośnie.
Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl
6 z 11
Na chandrę - czekolada. Salon Wedla, ul. Szpitalna
No cóż, w pijalni Wedla jakoś szczególnie wesoło nie jest. Nikt tu ze śmiechu nie pęka. Jest pięknie i retro, pary w ciszy pochylają się nad filiżanką czekolady i szepczą, ale to właśnie gorąca czekolada poprawia nastrój. Stymuluje działanie mózgu i dzięki zawartym w niej flawonolom zwiększa dopływ krwi do mózgu. Po filiżance czekolady czujemy się mniej zmęczeni, mniej wyczerpani fizycznie i w dodatku lepiej liczymy.
Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl
7 z 11
Wesoło z robotem - Centrum Nauki "Kopernik"
To miejsce oczywiste. Stanie w kolejce przed Kopernikiem nie jest może zabawne ale i wtedy można wyskoczyć do parku odkrywców i zabawiać się ze sterczącymi z ziemi i gadającymi rurami. Ale po przekroczeniu granicy zapominamy o bożym świecie. Ile eksperymentów - tyle radości. Na zewnątrz niech pada, wieje, ściska mróz. A tu proszę. Można zagrać na harfie bez strun, puszczać bańki mydlane, położyć się na gwoździach albo polecieć na Księżyc.
Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.pl
8 z 11
Krytyka Polityczna - Nowy Świat
Są tacy, dla których to najzabawniejsze miejsce w Warszawie. Zwłaszcza wykłady. - Można na nich posłuchać o gejach, lesbijkach, czasem też o Marksie, a nawet Leninie. W kawiarni spotkać można niemieckiego anarchistę albo innego europejskiego lewaka.
materiały Muzeum Erotyki
9 z 11
Muzeum Erotyki - Grzybowska
Miejsce tylko dla dorosłych. Jednych znudzi, no bo ekspozycję tworzą głównie erotyczne pamiątki z zagranicznych wojaży. Innych rozgrzewa. Jednak muzeum ma coś specjalnego na zimny i pochmurny listopad. Wystawę "Seks w ZSRR". Już sam tytuł zachęca. Dwa pojęcia: ZSRR i seks zdają się wzajemnie wykluczać. No ale w ZSRR przyrost naturalny był. Więc i seks też był!
Więcej o tej wystawie >>>
Fot. Arkadiusz Scichocki / Agencja Wyborcza.pl/ Agencja Wyborcza.pl
10 z 11
Małe kina - Muranów
Spośród wszystkich warszawskich kin (nie Multipleksów) Muranów ma chyba najwięcej w sobie czaru. Już sam hol z głębokimi kanapami, na których można przytulić ukochaną, zachęca do siedzenia. Jest kolorowo, ale samo kino przyciąga do oglądania czegoś więcej niż komedie romantyczne. Zabawne są same sale kinowe. Architektura jest socrealistyczna, ale monochromatyczna barwa ścian - to już czysta postmoderna. Na widok takiej architektury od razu chce mi się śmiać.
fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.pl
11 z 11
Ptaki w locie i kolorowe rybki - warszawskie ZOO
Wiadomo, jak zaczyna się wiosna i przychodzi niedziela, to tatusiowie w przypływie uczuć rodzicielskich zabierają swoje pociechy do zoo. Od przedwojnie główna atrakcją dla tatusiów i dzieciarni są małpy. Jednak teraz w listopadzie małpy marzną i wcale nie zamierzają ich zabawiać swoimi wygłupami, a jednak to w warszawskim zoo można na dobre zapomnieć o stalowym niebie, mżawce i innych urokach szarugi jesiennej. W akwariach zobaczymy bajecznie kolorowe koralowce i ryby z ciepłych mórz. W ptaszarni, w sali wolnych lotów szybują nad nami egzotyczne ptaki, a w herpeterium w temperaturze bliskiej strefie podzwrotnikowej czają się krwiożercze gady. Kto zatem chce zmienić strefę klimatyczną, nie opuszczając Warszawy, nich idzie do zoo.
Wszystkie komentarze