- Zaczyna brakować żywności i środków higienicznych. Policja pałuje obywateli bambusowymi kijami. Nie opuszczamy hotelu, boimy się. Prosimy rząd o pomoc - mówi Katarzyna Gwiazdowska z Warszawy, która wraz ze 150 innymi rodakami utknęła w Indiach.
Latamy w miejsca, o istnieniu których nie wiedziałem. To gigantyczne przedsięwzięcie, mnóstwo procedur, formalności. Ale mamy poczucie, że w ten sposób pomagamy w walce z koronawirusem - mówi pilot LOT-u, który sprowadza Polaków z zagranicy do Warszawy.
W telewizji wszystko wygląda pięknie. Maszyny narodowego przewoźnika lecą po Polaków do najdalszych zakątków świata. Ale rzeczywistość jest inna - mówią Polacy, którzy po zamknięciu granic utknęli w Azji.
Nie mogą wrócić do Polski, bo LOT nie wysyła samolotów do Kostaryki. Ostatnia nadzieja to rejs do Holandii, przez Stany Zjednoczone. Jeśli się nie uda, będą zmuszeni zostać za granicą przynajmniej do maja.
- Dlaczego w takim stanie wsiadła pani do pełnego samolotu? - Bo też chciałam wrócić do kraju - odpowiada pasażerka "Lotu do domu" ze Sri Lanki.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.