Feliks Dzierżyński spadł z cokołu z hukiem i przy aplauzie tłumu. Dźwig szarpnął linę. Pętla zacisnęła się. Posąg się zakołysał, przechylił, po czym rozpadł na części. Najpierw na ziemię runęły nogi, po chwili głowa. W górze pozostał tylko huśtający się na linie korpus.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.