Wypróbuj prenumeratę cyfrową Wyborczej
Pełne korzystanie z serwisu wymaga włączonego w Twojej przeglądarce JavaScript oraz innych technologii służących do mierzenia liczby przeczytanych artykułów.
Możesz włączyć akceptację skryptów w ustawieniach Twojej przeglądarki.
Sprawdź regulamin i politykę prywatności.
Wszystkie komentarze
Zmiany - dla jednych pozytywne, dla innych - nie.
Ratusz wyważył i wyszło, że większość wyborców Trzaskowskiego tych zmian nie chce. Widać to zresztą w wynikach wyborów lokalnych, w których raz za razem ruchy miejskie czy tzw. aktywiści dostają marginalne poparcie. Ludzie nie chcą radykalnych zmian. Trzeba ich przekonywać a nie działać metodą wsadzania kija w mrowisko.
Póki ruchy miejskie tego nie zrozumieją to będa politycznym planktonem a nie realną siłą kształtującą nasze miasto.
Wbrew pozorom ludzi dojeżdżającymi w godzinach szczytu (na tym bym się skupił) samochodami nie jest tak wiele. To jest raczej mniejszość. Widoczna, bo zajmująca kupę miejsca, ale zdecydowana mniejszość.
Od tego co widzimy, trzeba odjąć ruch spod miasta i nagle okaże się, że większość __warszawskiego__ elektoratu w godzinach szczytu jedzie komunikacją.
Tylko nieszczęśnicy, którzy wyprowadzili się pod miasto z uporem maniaka jeżdżą samochodami. I będą jeździli. Bo muszą. Ale to nie jest elektorat.
A dodatkowo normalny człowiek z Warszawy chciałby jechać komunikacją w szczycie do pracy. Ale często nie pojedzie, bo stoi w tych samych korkach co kierowcy. No to jedzie samochodem. Nie ma głupich.
Trudno było nie obserwować warszawskiej kampanii samorządowej. Trzaskowski uśmiechał się do ruchów miejskich i uzyskał dwa razy wyższy wynik niż uderzający w rzekomą niedolę kierowców Jaki. Ruchy miejskie choć odpłynęli od nich wyborcy głosujący przeciw PiS nadal uzyskały wynik kilka razy wyższy niż Korwin.
Ratusz stosuje taktykę letniej wody w kranie, bo jak się wybiera członków partii ogólnopolskiej, to są oni nie tylko przedstawicielami mieszkańców miasta (czyli głównie pasażerów komunikacji miejskiej), ale muszą reprezentować swoją partię i dla wjeżdżających spoza miasta. Stąd ten strach przed zadbaniem o mieszkańców miasta kosztem wjeżdżających i rozjeżdżając miasto.
Tak się kończy wybieranie kandydatów partyjnych w wyborach lokalnych.
Jaką wizję przedstawiła ta ekipa? Bo że mają i lubią drogie samochody to już wiemy.
Skądże, to zamierzony efekt.
Ale przeież intelektualiści po gimnazjum ukończonym na tajnych kompletach zatrudnieni na etatach pismaków (bo nie dziennikarzy!) inaczej nie potrafią.
Przecież to jest opinia, a nie artykuł sprawozdawczy. Emocje są tu jak najbardziej na miejscu.
Oraz na Wisłostradzie, gdzie prawie nie ma autobusów. Tak, to jest przesada w drugą stronę, bo korzyści wątpliwe, a paraliż murowany.
ale może mogłyby być?