- Mam świadomość, że dzieją się rzeczy, które są dla kraju bardzo niedobre. Wydaje mi się, że polityka jest w tej chwili niebezpiecznie niemądra. Nie ma tu dobra ojczyzny, tylko dobro partii. Ja do żadnej partii nigdy nie należałam, bo w harcerstwie i w wojsku nie wolno należeć do żadnej partii. Wtedy byśmy się nawzajem kłócili, a działanie żołnierza to jest przede wszystkim obrona ojczyzny, a nie partii - twierdzi Wanda Traczyk-Stawska, pseudonim 'Pączek', powstaniec warszawski, która wzięła udział zarówno w ostatniej kontrmiesięcznicy smoleńskiej, jak i proteście w obronie polskiego sądownictwa. Przyznaje również, że cierpi widząc, jak politycy obrzucają się nawzajem nieparlamentarnymi słowami oraz z powodu, ze zagrożone są sądy. - A sąd musi być niezawisły, żeby był obiektywny. To jest jedna z przyczyn, dla których podjęłam decyzję o przyjściu na demonstrację - przyznaje warszawianka.
Wanda Traczyk-Stawsk - kiedy wybuchła wojna, miała 12 lat. Z rodzicami i trojgiem rodzeństwa mieszkała na Mokotowie. Z koleżankami założyła zastęp harcerski. Nosiły jedzenie rannym do Szpitala Ujazdowskiego. Na rok przed wybuchem powstania zaczęła brać udział w małym sabotażu. W powstaniu miała pseudonim 'Pączek'. Była łączniczką-strzelcem, brała udział w walkach m.in. o utrzymanie elektrowni na Powiślu i zdobycie komendy policji przy Krakowskim Przedmieściu. Stojąc na czele Społecznego Komitetu ds. Cmentarza Powstańców Warszawy, doprowadziła do remontu tej nekropolii ponad 100 tys. osób.
Wszystkie komentarze