– Panie, te remonty to nie dla nas, nas wysiedlą, a tu wprowadzą się inni ludzie i będą żyć w luksusie jak w Londynie – mówi lokator ze Stalowej przygotowujący się do przeprowadzki z kamienicy przeznaczonej do remontu. – Tu wkoło będą mieszkać tacy, którzy niczego od nas nie kupią, i to będzie nasz koniec – mówią sprzedawcy na bazarze Różyckiego.

Dość często zdarza mi się słyszeć na Pradze takie opinie, powtarzane wśród tych, których rewitalizacja dotyczy bezpośrednio. W bardziej wyrafinowanej wersji znaczy to, że po rewitalizacji Praga będzie zgentryfikowaną i modną dzielnicą o charakterze śródmiejskim, skolonizowaną przez napływową klasę średnią, która wyprze autochtonów mieszkających przez dziesięciolecia w nieremontowanych kamienicach.

Inną opowieść mają władze miasta, które na same tylko remonty komunalnych kamienic na rewitalizowanym obszarze zadeklarowały minimum 800 mln zł. Podkreślają, że to inwestycje przede wszystkim dla obecnych mieszkańców, którzy wrócą do odnowionych domów i wreszcie będą mogli żyć na Pradze jak w XXI, a nie XIX wieku. Koniec z taszczeniem węgla z piwnicy, koniec z substandardowymi mieszkaniami bez łazienek czy kuchni, koniec z dogrzewaniem się piecykami na prąd.

Nowa Praga. Widok z drona ze skrzyżowania ulicy Szwedzkiej i Strzeleckiej w kierunku Inżynierskiej, Wisły i lewobrzeżnej Warszawy
Nowa Praga. Widok z drona ze skrzyżowania ulicy Szwedzkiej i Strzeleckiej w kierunku Inżynierskiej, Wisły i lewobrzeżnej Warszawy Fot. DARIUSZ BOROWICZ


Jak widać, przyszłość Pragi po rewitalizacji opisują dziś dwie różne bajki: pierwsza to krwawy horror jak u braci Grimm, druga to pogodna historia z happy endem typu „żyli długo i szczęśliwie”.

A jak będzie naprawdę? Na pewno standard życia w komunalnych kamienicach wreszcie radykalnie się poprawi. Co do innych spraw chyba uczciwie należy powiedzieć, że nie wiadomo, jak będzie. O gentryfikacji decydują procesy, które ciągną się długo, znacznie dłużej niż sam program rewitalizacji. Dziś o niektórych nawet jeszcze nie wiemy. W każdym razie mimo swoich skłonności do pesymizmu nie widzę powodu do kwestionowania prawdziwości intencji ratusza. Miasto zresztą deklaruje, że utrzyma zasób mieszkań komunalnych, a to powinno zapewnić ochronę mieszkańców.

Jednak rewitalizacja obszaru, na którym mieszka ponad 130 tys. osób (czyli tyle, ile w całej Zielonej Górze), rodzi mnóstwo problemów, konfliktów i napięć. Nie wszystkie da się przewidzieć. Ale miarą sprawdzianu skuteczności miejskiej polityki jest umiejętność reagowania na te problemy. Jednym z nich jest nieufność chyba znacznej części lokatorów do miejskiej władzy (zapewne budowana nie bez powodu przez lata), a także ich poczucie bezsilności i osamotnienia. Przeprowadzka, która czeka mieszkańców, to i kłopot logistyczny, i koszty, i trauma psychiczna. Porządkowanie dorobku życia wywołuje u ludzi wspomnienia i żal. Konieczność wyrzucenia mebli sprawia, że człowiek czuje się obolały i poobijany. Na dodatek – jak wynika z moich rozmów z lokatorami – czuje się też niedoinformowany.

Przekwaterowywani lokatorzy mówią, że potrzebują częstszych kontaktów z urzędnikami.

Wsparciem mogliby być (i zapewne dla wielu są) współdziałający z miastem społeczni koordynatorzy. Jednak przypuszczam, że mogą nie znaleźć aż tak wiele czasu na rozwiązywanie problemów związanych z przekwaterowaniem.

Łódź, która realizuje kolejny etap rewitalizacji, zatrudniła (za ministerialne pieniądze) pracowników do stałych kontaktów z lokatorami. Jest ich szesnaścioro. Wśród nich dwie grupy – gospodarzy i latarników. Ci drudzy nastawieni są na trudniejsze kontakty z rodzinami o złożonych problemach. I rzecz najważniejsza – jedni i drudzy utrzymują z lokatorami stały kontakt. Odpowiadają na pytania, pomagają wypełnić dokumenty, negocjują wybór zastępczych lokali.

W Łodzi przekwaterowania trwają od dawna, w Warszawie dopiero się zaczynają. To najtrudniejsza i najbardziej konfliktogenna część planu rewitalizacji. Warto przemyśleć, co zrobić, żeby zapewnić lokatorom kontakty z pomocnymi im przedstawicielami urzędu. Po to, aby rewitalizacja na Pradze udała się także w wymiarze społecznym. O to przecież chodzi. I tego Pradze życzymy.

—————————————————————

Specjalny serwis o rewitalizacji

Co oznacza dla Pragi i Targówka siedmioletni plan rewitalizacji? Na co idą pieniądze, co planują władze miasta, czego oczekują mieszkańcy? Rozmawiamy z urzędnikami, ekspertami, mieszkańcami z rewitalizowanych obszarów. Nasz serwis warszawa.wyborcza.pl/rewitalizacjapragi