Wyborcza gra z WOŚP. Wylicytuj okładkę Tygodnika Warszawa
Prof. Bohdan Maruszewski: Pierwszy pomysł, żeby zbierać pieniądze dla ratowania życia i zdrowia dzieci, to był pomysł kardiochirurgów w CZD. Konkretnie przywiozłem ten pomysł z Wielkiej Brytanii, po rozmowie z polskim arystokratą Henrykiem Dembińskim, który wtedy był właścicielem, szefem firmy organizującej wielkie biegi charytatywne w Hyde Parku. Oni już wtedy umieli zbierać milion funtów w czasie jednej niedzieli dla ratowania życia dzieci z wrodzonymi wadami serca albo chorych na białaczkę. Polscy lekarze umieli leczyć dzieci, w tym wypadku chodziło o operowanie wad wrodzonych serca u dzieci, natomiast potrzebny był sprzęt.
– W roku 1990 rodziło się w Polsce około 600 tys. noworodków rocznie. Około 5 tys. miało wady wrodzone serca, wymagające leczenia operacyjnego, operacji serca. A w tym czasie w Polsce wykonywano 500 operacji na otwartym sercu u dzieci. Ta dysproporcja pomiędzy potrzebami a tym, co byliśmy w stanie zaoferować, była olbrzymia, porażająca. Nie brakowało chęci ani umiejętności do operowania tych dzieci. Brakowało nam konkretnie aparatu do krążenia pozaustrojowego, zwanego płucosercem, bez którego nie można robić operacji na otwartym sercu. I wtedy założyliśmy fundusz pomocy dzieciom z wadami serca, jeszcze zanim spotkaliśmy się z Jurkiem. Mówiliśmy o tym w drugim programie telewizji. Został tam również pokazany ośmiominutowy film dokumentalny zrobiony przez ludzi robiących wtedy pierwsze reklamy telewizyjne, a konkretnie przez Wojtka Iwańskiego i Staszka Iwińskiego. Wojtek był potem wielokrotnie reżyserem kolejnych finałów Wielkiej Orkiestry. Przesłanie filmu było jasne: „słuchajcie, jesteśmy wykształceni, byliśmy na długich stażach za granicą, umiemy operować dzieci, ale potrzebujemy sprzętu, zbieramy pieniądze, każda złotówka będzie rozliczona".
Ten film zobaczył Jurek Owsiak, który wtedy prowadził już program „Róbta, co chceta". Zadzwonił do sekretariatu kliniki, nie znaliśmy się wtedy, przedstawił się i powiedział, że chciałby się spotkać. I spotkaliśmy się w stołówce radiowej Trójki na Myśliwieckiej. To było spotkanie, od którego tak naprawdę wszystko się zaczęło. To był wtedy już człowiek, który miał ogień w sercu i w oczach, który powiedział: „zrobimy to". Nie miał chwili zawahania, chwili wątpliwości, że to się uda.
– Zebraliśmy równowartość ponad półtora miliona dolarów. I to był ważny moment. Bo nie o to chodziło, że udało zebrać się pieniądze na dwa płucoserca, ale o to, że pieniądze zbierali ludzie w całej Polsce. Wtedy to hasło - „Sami możemy pomóc swoim dzieciom" - dotarło do ludzi i spowodowało gigantyczny odruch społeczny.
W czasie festiwalu w Jarocinie po raz pierwszy główny koncert był zatytułowany Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy, nazwę wymyślił Jurek, który był organizatorem i prowadzącym koncert. Tam dzieci, młodzi ludzie wrzucali na scenę plastikowe worki pełne pieniędzy. Do Jurka, do Trójki, ale również do nas do kliniki przychodziły koperty pisane ręką kilkuletnich dzieci, a w środku były pieniądze i karteczka: „To jest moje kieszonkowe na cały miesiąc, ale chcę je przeznaczyć na ratowanie dzieci z wadami serca". Mnie do dzisiaj ciarki chodzą po plecach, gdy o tym mówię.
– My wszyscy, a zwłaszcza Jurek, który wtedy stał się jedną z najpopularniejszych osób w Polsce, a zarazem osobą zaufania publicznego, zrozumieliśmy, że nie można tak po prostu kupić tych urządzeń i na tym skończyć. Zarejestrowaliśmy więc fundację, w marcu 1993 r., której celem statutowym było ratowanie życia i zdrowia dzieci z wrodzonymi wadami serca. Ale zdaliśmy sobie sprawę, że również inne specjalności medycyny pediatrycznej potrzebują wsparcia. Wtedy w Polsce umierało 20 noworodków lub niemowląt spośród każdego tysiąca rodzących się. To był dramatyczny wskaźnik. Dlatego zdecydowaliśmy, że drugi finał będzie poświęcony noworodkom. I to był fenomenalny finał. Kupiliśmy wtedy sprzęt dla wszystkich ośrodków neonatologii, nowymi inkubatorami zastępowaliśmy sprzęt z lat 50.
– Dokładnie, one były tak głośne. Wykazały to potem badania. Dlatego podjęliśmy wtedy niesłychanie odważną decyzję o kupnie najnowocześniejszych, japońskich inkubatorów. Tak też powstawał regulamin konkursu ofert [na zakup sprzętu], którym posługujemy się w tej chwili. Uznaliśmy, że nie cena decyduje o zakupie, tylko jakość, innowacyjność, że kupujemy sprzęt, który odpowiada najbardziej wyszukanym potrzebom dziecka chorego. To nam przyświeca do dziś.
– Mamy taką zasadę w fundacji, że jeśli mówimy o liczbach, to tylko o pewnych, sprawdzonych. Mówimy prawdę 31 lat. W ciągu tych 31 lat zebraliśmy w sumie 1,755 mld zł i za te pieniądze kupiliśmy 70,4 tys. urządzeń medycznych. Te urządzenia trafiły do ponad 600 szpitali w Polsce. 1527 inkubatorów to jest tylko fragment tego, co udało się przez ten czas kupić i wyposażyć szpitale. To także na przykład 2659 kardiomonitorów, 260 dziesięciołóżkowych oddziałów z monitorowaniem kardiologicznym pacjenta. Samych aparatów USG kupiliśmy dokładnie 1029 – jak bardzo to przyspiesza diagnostykę, niezależnie od tego, o jakiej specjalności medycznej mówimy. Kupiliśmy również 202 aparaty rentgenowskie, za każdym razem najnowocześniejsze, 23 tomografy komputerowe, 16 rezonansów magnetycznych... Ale to nie są tylko urządzenia medyczne. Chciałbym wspomnieć o ośmiu wielkich, ogólnonarodowych programach, które polegają nie tylko na zakupie urządzeń medycznych. Staramy się rozwiązywać globalne problemy, stąd programy takie jak program powszechnych przesiewowych badań słuchu u noworodków. Przez 21 lat tego programu wykryliśmy niedobory słuchu u prawie pół miliona noworodków.
– Mnie akurat trudno jest sobie to wyobrazić dlatego, że bardzo trudno jest wyobrazić sobie, co mogłoby zastąpić Wielką Orkiestrę. Życie nie toleruje próżni i pustki, więc potrzeby być może stworzyłyby inne metody zakupu sprzętu, ale wkład jest po prostu niewyobrażalnie duży.
– Gdybym się chciał zachować poprawnie politycznie, do czego nie jestem specjalnie przyzwyczajony, to bym powiedział: "poproszę o następne pytanie". Ta współpraca kiedyś w przeszłości znacznie lepiej się układała. Ale od dość dawna tej współpracy po prostu brak.
– My wolimy mówić "nie przeszkadzajcie". Jeśli ktoś nie chce współpracować, nie chce wspólnie tworzyć programów, to dobrze, żeby nie przeszkadzał. Wiele, wiele lat temu rzeczywiście udało się w czasie jednego finału, ale to odległe czasy, zrobić wspólnie z Ministerstwem Zdrowia projekt polegający na tym, że Orkiestra kupowała sprzęt dla kardiochirurgii, natomiast Ministerstwo Zdrowia w tym czasie wyposażało poradnie kardiologii dziecięcej. To był chyba 10. finał i to jest ostatni przykład współpracy, jaki pamiętam.
– To się zaczęło dość dawno, ale nie tak dawno, żebyśmy nie pamiętali. Ten hejt skierowany był najpierw w stronę Jurka, potem w stronę całej Orkiestry jako zjawiska społecznego. Orkiestrę trudno jest wygumkować w sytuacji, w której 70 proc. oglądających telewizję publiczną uważa - to wyszło w badaniu opublikowanym kilka dni temu - że Wielka Orkiestra powinna mieć swoje miejsce w telewizji publicznej. Hejt jest przejawem nienawiści, jest przejawem tchórzostwa, jest bardzo często sterowany politycznie. Zarzuty, które nigdy nie zostały udowodnione, są czymś obrzydliwym, dlatego że ich celem jest podważenie zaufania, podważenie zaufania do osoby, bo to łatwiej, a poprzez to do całego ruchu społecznego.
– Większość ludzi uważa, że jest taka bakteria, która się nazywa sepsa, człowiek poszedł do szpitala, tam zamiast go uratować, to go zarazili sepsą i umarł. A sepsa to gwałtowna, niekontrolowana, rozwijająca się w sposób nagły, mówimy o skali godzin, ciężka, dramatyczna choroba. To gwałtowna reakcja organizmu na zakażenie, która może doprowadzić do zgonu. A skala problemu jest olbrzymia, dlatego Światowa Organizacja Zdrowia w raporcie z roku 2017 określiła liczbę ludzi chorujących na sepsę na świecie na 50 mln osób, z których umiera około 11 mln, połowa chorujących to są dzieci. Co piąty zgon na świecie jest spowodowany sepsą. Leczenie sepsy to wyścig z czasem. Każda godzina jest ważna, dlatego że opóźnienie w podawaniu antybiotyku od momentu wystąpienia objawów sepsy o jedną godzinę zwiększa ryzyko zgonu o 8 proc. 10 godzin bez leczenia to 80 proc. szans na to, że nie przeżyjemy tej choroby. To jest wyścig z czasem. A klasyczna diagnostyka w laboratoriach mikrobiologicznych zajmuje 72 godziny. Tyle czasu trzeba, żeby zobaczyć, na który antybiotyk ta konkretna bakteria jest oporna.
– Nie ma. W ciągu ostatnich lat na świecie pojawiły się kompletnie nowe technologie do rozpoznawania sepsy w ciągu zaledwie kilku godzin. Można nie tylko w tak krótkim czasie rozpoznać bakterię, ale skorzystać z biblioteki kilku tysięcy bakterii rozpoznanych w laboratoriach na całym świecie. Druga grupa urządzeń opiera się na technologii rezonansu magnetycznego. Urządzeń, które ją wykorzystują, jest dopiero 200 na świecie. A pozwalają one skrócić do trzech, czterech godzin czas od pobrania materiału do rozpoznania nie tylko, jaka to bakteria wywołała zakażenie, ale również na jaki antybiotyk jest wrażliwa. I wreszcie trzecia grupa urządzeń, to są urządzenia korzystające z technologii molekularnej. To są nowe szanse w tym wyścigu i to jest szansa na obniżenie umieralności i śmiertelności o kilkadziesiąt procent. My nie zlikwidujemy sepsy jako choroby, ale możemy w walce z nią być skutecznymi. Jeżeli zbierzemy taką sumę pieniędzy jak rok temu, możemy ten problem rozwiązać w całym kraju.
- Sepsa dotyczy kilkudziesięciu tysięcy ludzi rocznie w Polsce. Połowę z nich stanowią dzieci. Ale nie możemy walczyć tylko w 50 proc. Proszę sobie wyobrazić, że jeżeli te laboratoria będą dysponowały tymi urządzeniami, o których powiedziałem, to nie tylko walka z sepsą będzie inaczej wyglądała. Rozpoznanie i leczenie wszystkich chorób, które są spowodowane zakażeniami, będzie dużo skuteczniejsze. Więc efekty tego finału będą znacznie szersze niż tylko i wyłącznie walka z sepsą.
- Nie wiemy tego. W Polsce nie zrobiono nawet rejestru chorych na sepsę. Na podstawie danych NFZ NIK sprawdził, że w latach 2012-2013 tylko w oddziałach intensywnej terapii w Polsce chorowało 50 tys. ludzi na sepsę. Dlatego zajęliśmy się tym tematem, bo to jeden z największych zabójców w Polsce.
* Rozmowa z prof. Bogdanem Maruszewskim została nagrana dla podcastu „Warszawa nadaje" przygotowywanego przez dziennikarzy „Gazety Stołecznej" i serwisu Warszawa.wyborcza.pl. Kolejne odcinki emitujemy co drugi piątek. Najnowszego można posłuchać m.in. w naszym serwisie Warszawa.wyborcza.pl
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
Kontrowersyjny amerykański profesor medycyny , Paul E. Marik,
opracowal technikę natychmiastowej likwidacji sepsy.
h ttps://www.ncbi.nlm.nih.gov/pmc/articles/PMC7156299/
Inna kontrowersyjna postać zalecała wstrzykiwanie wybielacza chlorowego by natychmiast zlikwidować chorobę wirusową.
WOŚP to bardzo szlachetny projekt, ale Owsiak Polakom wszystkiego nie załatwi. Jedynie 33% obywateli wspiera WOŚP, bez którego nie byłoby tyle nowoczesnego sprzętu w polskich szpitalach.
Jednak nawet najszlachetnirjsza zbiórka systemu nie uzdrowi, tym bardziej, że uwalnia ten system z odpowiedzialności.
To jedynie doraźne srodki, a w opiece zdrowotnej najważniejsze są działania systemowe. Każdy obywatel jest przymusowo ubezpieczony. Państwo pobiera miesięcznie haracz na opiekę zdrowotną, a jak obywatel, jego dziecko zachoruje, to musi uruchomić zbiórkę na konieczne leczenie. Na leczenie dzieci jeszcze można zebrać, bo dzieci ruszają serca, ale co z pacjentami onkologicznymi, co z geriatrią?
Starsi obywatele płacili całe życie składki zdrowotne, a jak zachorują, to pora umierać! Nie jest bynajmniej łaską, a obowiązkiem zapewnienia ubezpieczonym najlepszej opieki zdrowotnej, ale dziś PiS woli z pieniędzy polskich podatników wydać 2 miliardy = 2.000.000.000 złotych rocznie, a w roku wyborczyń nawet 2, 7 miliardow = 2.700.000.000 na szczujnie, niż na służbę zdrowia.
A dodatkowe 700 000 000 dal zerro na muchomora. To jest kryminal!
Wszystko co piszesz jest prawdą ale brakuje jednego - nasze składki i podatki to za mało by mieć system zdrowia na poziomie. Trzeba wprowadzić dodatkowe opłaty za wizytę u lekarza z pułapem kosztów na rok po przekroczeniu którego nie płaci się - np. wizyta 50 zł a pułap roczny 1000zł. A to ma służyć temu by można było leczyć ludzi przewlekle chorych, niepełnosprawnych itd gdzie z powodu kosztów nie ma na to obecnie pieniędzy. No i w samym systemie są ogromne możliwości oszczędności pieniędzy i czasu - informatyzacja itd. Służba zdrowia to temat rzeka ale połączona z innymi dziedzinami życia - jak jedno szwankuje to i ona...
33% z 38000000 to zajebiście duża gromada pozytywnie zakręconych ludzi. Róbmy swoje. Do końca świata i o jeden dzień dłużej.
Płacimy za niskie składki s system jest centralnie sterowany. W Niemczech, w Austrii podobnie, finansowanie opieki zdrowotnej zapewnia przede wszystkim ustawowe ubezpieczenie zdrowotne - tzw kasy chorych -72 miliony ubezpieczonych oraz w mniejszej skali rownolegle prywatne ubezpieczenie zdrowotne - 9 milionow ubezpieczonych.
Na składkę zdrowotną w kasach chorych, Niemcy płacą 14,6% od uposażenia brutto w przypadku zatrudnienia zależnego dzieloną po połowie między pracownikiem, a pracodawcą ? każda ze stron płaci 7,3% miesięcznie. Granicą wymiaru składki jest roczne uposażenie 59.850 Euro.
W Polsce były próby kopiowania niemieckiego systemu, które skończyły się likwidacją terytorialnych kas chorych przez SLD i powołaniem centralnego NFZ. Jesli kopiuje się funkcjonujący system, to bezwarunkowo konieczne jest kopiowanie całościowe, a nie fragmentaryczne. System niemiecki nie jest idealny, ale nadal ? jak pokazała pandemia ? jednym z bardziej efektywnych.
Prawo do legalnej aborcji jest prawem do ochrony zdrowia!!! Łamaniem prawa, praw człowieka jest zakaz aborcji!
Zakaz aborcji - również ze wskazaniem społecznym oznacznacza prawny zakaz dostępu do opieki medycznej. Aborcja jest integralną częścią opieki zdrowotnej.
Polki muszą umierać w ofierze dobrego samopoczucia kleru. Polkom nawet Owsiak nie pomoże!
Mam znajomą lekarkę. Ta mówiła mi, jak oklejano serduszkami wszystko co popadnie.
Pewnie lekarka pisiorka
Jerzy za tę kasę żyje od lat. Na nie minimalnym poziomie.
Syn właśnie powiedział że to bardzo dobrze i że może dopłacać jeszcze więcej , by żyło Mu się jeszcze lepiej ! Pozdrawiam
która jest największym wrogiem pisBOLSZEWII