List czytelnika:
W tej chwili wstrzymane przetargi na inwestycje w wymianę miejskich „kopciuchów” sprawiają, że mieszkańcy najmocniej zanieczyszczonych dzielnic takich jak Wawer czy Włochy skazani będą jesienią na smogowe powietrze. Okno inwestycji jeszcze się nie zamknęło, ale im dłużej miasto czeka z odmrożeniem funduszy na likwidację najgorszych kotłów na węgiel i drewno, tym mniejsze szanse na zdążenie przed sezonem grzewczym.
Nie wiemy, jak będzie wyglądać korzystny program dotacyjny przeznaczony dla obywateli chcących zlikwidować własne kopcące piece. Po trudnym starcie program ruszył i pojawiła się wreszcie nadzieja na wymianę 18 tys. warszawskich „kopciuchów”. Ograniczenie finansowania zadusi raczkujący program w zarodku.
W obliczu pandemii i zmniejszenia wpływów do budżetu miasta to jedno z ważniejszych pytań, jakie musimy sobie zadać: czy w ramach oszczędności będziemy ciąć koszty dużych i drogich projektów infrastrukturalnych, czy może zaoszczędzimy na środowisku i jakości powietrza, za co – w rezultacie – zapłacimy własnym zdrowiem?
Inaczej mówiąc: co jest dla mieszkańców Warszawy ważniejsze? Ekologia, czyste powietrze czy kosztowne inwestycje? Odpowiedź może być prosta: inwestycje, ale w ekologię i nasze zdrowie. I nie dajmy się omamić wmawianiem, że więcej fotokatalitycznego betonu oczyści nam powietrze albo że kolejne linie metra poprawią znacząco jakość powietrza. Tak się nie stanie, a już na pewno nie w krótkim terminie. Bez likwidacji kotłów na węgiel i ograniczenia ruchu samochodowego w najmocniej zanieczyszczonych rejonach miasta będziemy się dławić smogiem przez lata.
Wciąż nie wiemy, jakie są priorytety ratusza. Z jednej strony mamy godną pochwały zapowiedź prezydenta Trzaskowskiego o wprowadzeniu zakazu spalania węgla w 2023 r., a z drugiej – politykę transportową oddającą miasto samochodom, a nie ludziom. Rosnąca liczba badań naukowych dowodzi związku pomiędzy zanieczyszczeniem powietrza a zachorowaniami i zgonami na COVID-19. Miejmy nadzieję, że zwycięży troska o nasze zdrowie.
Piotr Siergiej, Warszawa bez Smogu
——————————————
Na czym Warszawa powinna oszczędzać, a na czym nie? Czekamy na Państwa opinie: stoleczna@wyborcza.pl. Przeczytaj komentarz Michała Wojtczuka
Wybierz prenumeratę, by czytać to, co Cię ciekawi
Wyborcza.pl to zawsze sprawdzone informacje, szczere wywiady, zaskakujące reportaże i porady ekspertów w sprawach, którymi żyjemy na co dzień. Do tego magazyny o książkach, historii i teksty z mediów europejskich. Zrezygnować możesz w każdej chwili.
pyl wznoszony i hamulcowy sa takie same czym nie wjedziesz
Kopciuchy są główną przyczyną, ale w okresie grzewczym. W ciągu całego roku samochody odpowiadają za 60-80% zanieczyszczeń powietrza. Pytanie jak przekłada się to na zdrowie mieszkańców, ale zanieczyszczenia w mniejszych dawkach przez cały rok każdego dnia raczej nie są obojętne dla organizmu. Podsumowując, nie sprowadzamy problemu do wymiany kopciuchów.
Za koszeniem stoi bardzo silne lobby, które te durne prace wykonuje.
Samochodoza jest potworna!! Opłąty za parkingi żałosnie niskie! Do tego Polak ma we krwi wożenie 4 liter nawet 1,5 kilometra dalej - do koscioła jest 10 minut pieszo a ludzie jeżdzą samochodem!!!!!
Ja nie widzę zniechęcania do inwestowania w metro, przecież padł zarzut "mamy ... politykę transportową oddającą miasto samochodom, a nie ludziom". Pisząc o kopciuchach, wskazuje problem dotykający dokładnie nas wszystkich i nie postuluje wykluczenia innych inwestycji.
Ponadto nie propagujmy kaczyzmu i uzgadniajmy priorytety z inaczej myślącymi, on też mają prawo głosu.
Rezygnacja z rozbudowy metra jest właśnie oddawaniem miasta samochodom i smogowi, tłumaczenie tak prostej zależności (zwłaszcza w mieście z taką strukturą osiedleńczą i swoją słynną zabudową łanową) człowiekowi który ponoć zna się na smogu oznacza że chyba nie do końca odrobił lekcje ze znajomości ciągu przyczynowo-skutkowego dlaczego tak naprawdę ludzie jeżdżą samochodami i jaki czynnik sprawia że decydują się na zmianę swoich nawyków z korzyścią dla wszystkich.
Nie prawda, zamiast w metro za miliardy można inwestować w tramwaje i buspasy. Jeden kilometr metra kosztuje tyle co od 10 do 50 km linii tramwajowej (w zależności od technologii i stopnia trudności budowy). Łatwo policzyć, że zamiast 10 km metra które obsłuży jakiś mały wycinek miasta można zbudować 100 km sieci tramwajowej, która obejmie znacznie więcej mieszkańców. Tylko tramwaje żeby były sprawne muszą mieć priorytet na skrzyżowaniach (to samo powinno dotyczyć autobusów poruszających się buspasami). Żeby zbudować tory trzeba czasami trzeba zwężać ulice a buspas najczęściej powstaje kosztem pasów dla aut a tego nie lubią miłośnicy jazdy autem. Dlatego metro jest przez nich akceptowane, bo nie przeszkadza w jeździe.
Ratusz niestety stoi w rozkroku, bo z jednej strony podejmuje działania słuszne np. stopniowe wyrzucanie aut z chodników, likwidacja zatok autobusowych wprowadzanie nielicznych priorytetów dla tramwajów czy zwężanie niektórych ulic ale z drugiej strony nie ma konsekwencji w tym zwężaniu (Górczewska) a pasy drogowe nadal są szerokie jak na autostradach. Efekt jest taki, że nikomu nie jest lepiej a wszystkim gorzej. Tu trzeba się zdecydować albo miasto dla samochodów a reszta precz jak w LA (chociaż tam wyszło, że to nie działa) albo miasto dla pieszych, rowerzystów i komunikacji ze stopniową marginalizacją ruchu indywidualnego (okazuje się, że to działa tam gdzie wprowadzono takie rozwiązania)
No popatrz a we wszystkich większych metropoliach świata inwestuje się jednak w metro a nie tramwaje. Dlaczego skoro są o wiele tańsze? Już mówię- bo metro jest lepsze dla ludzi, mimo że wielokrotnie droższe. Rozumiem owczy pęd do zmieniania na lepsze miasta ale co tańsze nie jest i nie będzie lepsze. Tramwaj nigdy nie będzie konkurencją dla metra a metro zawsze będzie lepsze dla ludzi pod każdym względem.Nawet jak ustawi się priorytet dla tramwaju to i tak będzie wolniejszy, mniej pojemny, będzie generował hałas dla ludzi, wzbijał tumany kurzu (unos wtórny z jednego tramwaju to jak unos z kilkudziesięciu samochodów), wymuszał brzydką infrastrukturę która jest po prostu szpetna- słupy, kable które są zagrożeniem dla ptaków, wymuszał budowanie betonowych obrzydliwych zalanych betonem przystanków, był bardziej awaryjny nie mówiąc o najistotniejszej kwestii czyli bezpieczeństwie ludzi-ile osób zginęło w tym roku wpadając pod tramwaj?Bo jest tego trochę. Miasto dobre do życia dla ludzi to nie jest miasto zmieniane najmniejszym kosztem.
Metro może przewieźć więcej ludzi i szybciej. Dlatego wybudowano w pierwszej kolejności metro w osi północ-południe bo tramwaje nie były w stanie przewieźć tyle ludzi. Zresztą zostały i mają co robić.
Tam gdzie są bardzo duże potoki mamy metro i kolej, gdy mniejsze tramwaje, jeszcze mniejsze to autobusy.