Nawiązuję do informacji z „Gazety Stołecznej” (5 marca). Za stacją Miedzeszyn spółka PKP Polskie Linie Kolejowe będzie przekładać na budowie południowej obwodnicy Warszawy ruch pociągów na tory objazdowe od 26 marca do 14 kwietnia. Ruch pociągów ma się odbywać po jednym torze.
W związku z tym PLK planuje zawiesić niektóre kursy SKM-ki (zapewne również Kolei Mazowieckich) na trasie do Otwocka, a trasę skrócić do stacji Międzylesie. Czyli pociągi będą wykorzystywać drugi tor tylko na odcinku Wawer – Międzylesie, gdzie wyznaczono stację końcową, a potem powrót do Warszawy.
Jest to niezrozumiałe i krzywdzące dla mieszkańców Radości i Miedzeszyna. Nic bowiem nie stoi na przeszkodzie, aby drugi tor wykorzystać nie tylko do stacji Międzylesie, lecz dalej do Miedzeszyna i tam ustanowić stację końcową przed powrotem w stronę Śródmieścia. Technicznie taki wariant jest możliwy i uzasadniony. Po pierwsze, więcej osób będzie korzystać z kolei (mieszkańcy Radości i Miedzeszyna), w innym wypadku przesiądą się do samochodów albo komunikacji zastępczej. Po drugie, dla mieszkańców Falenicy lepiej będzie podjechać do Miedzeszyna samochodem i tam go zostawić, bo przy stacji działa duży parking. Po trzecie, jeśli pasażerowie z Falenicy, Miedzeszyna i Radości postanowią podjeżdżać samochodem do Międzylesia, to wszystkie auta nie zmieszczą się na parkingu przy tej stacji.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze
1.) Taki "delegowany" pociąg musi dojechać z Wawra do Międzylesia (4 minuty).
2.) W Międzylesiu zmienić czoło i wymienić pasażerów (5 minut).
3.) Wrócić do Wawra po tym samym torze i tam dopiero z powrotem wjechać na linię dwutorową (4 minuty).
Tak więc przez 13 minut na tym odcinku jedynego toru może przebywać tylko ten jeden pociąg, a wszystkie pozostałe z jednej i z drugiej strony muszą na niego czekać aż zeń zjedzie. Ale to jeszcze nic, bo przecież tylko jeden tor będzie przez ten czas czynny od Wawra aż do Otwocka! A jedyna mijanka jest w Falenicy właśnie... W konsekwencji, "martwy" czas przez który na odcinku Wawer-Falenica powinien znajdować się tylko jeden pociąg wynosi 24 minuty (dwukrotność czasu przejazdu pomiędzy oboma przystankami), a między Falenicą a Otwockiem aż 34 minuty - co plus konieczne "poślizgi" daje odpowiednio ok. 30 i ok. 40 minut - i to jest niestety dolna granica częstotliwości ruchu pociągów w jedną stronę. Oczywiście można "oszukać" - pociąg "delegowany", o którym wyżej była mowa, z Wawra do Międzylesia odjedzie 5 minut (minimalny odstęp czasowy na szlaku) po poprzednim pociągiem w kierunku Otwocka, w Międzylesiu nawróci i wróci do Wawra, przyjeżdżając doń 5 minut przez pociągiem jadącym za nim tym samym torem od strony Otwocka. Wszystko to jest totalna ekwilibrystyka i zegarmistrzostwo, więc i tak cud że udało się (w teorii w każdym razie...) choć tyle - między Wawrem a Miedzeszynem "martwy" czas wynosiłby aż 25 minut, czyli wpakowanie pociągu wahadłowego pomiędzy pełne kursy na trasie jednotorowej Wawer - Falenica jest po prostu fizycznie niemożliwe.
Wiem, że to trudno zrozumiale, ale prościej się chyba nie da, a w każdym razie ja nie umiem ;-P Jeżeli zatem ktoś nie zrozumiał musi niestety uwierzyć mi na słowo i zrozumieć, że przynajmniej tym razem nikt specjalnie pasażerom na złość nie robi.
Pozdrawiam
Druga rzecz: dlaczego nie można zrobić tymczasowej krzyżówki za Wawrem? Wystarczyłoby wykonać parę zwrotnic. Łączność w dzisiejszych czasach pomiędzy maszynistami a dyżurnymi ruchu nie powinna stanowić problemu. Nawet na tej tymczasowej krzyżówce można byłoby zrobić ręczne przekładanie zwrotnic przez załogi pociągów bez obecności dyżurnego ruchu. Wymagałoby to zapewne wprowadzenia wyjątków od przepisów o bezpieczeństwie prowadzenia ruchu pociągów, ale warto byłoby dla wygody podróżnych.