2005
Prezydent Lech Kaczyński drugi raz zakazał Parady Równości. - Nie widzę powodów do krzewienia kultury gejów - tłumaczył. I tak uzasadniał zakaz: - Tego dnia będziemy czcić generała Grota-Roweckiego. I akurat wtedy ma być parada gejów, to są żarty.
Joanna Kluzik, dziś posłanka PO, wtedy działaczka PiS i pełnomocniczka prezydenta Warszawy ds. kobiet i rodziny, tak broniła zakazu: - Być może się mylę, ale uważam, że organizatorom parady nie idzie o równość, lecz o wprowadzenie nowych podziałów w społeczeństwie. Trzeba zadać pytanie, czy nie nadszedł moment, w którym trzeba bronić większości przed mniejszością.
Parada Równości się odbyła. Policjantów do jej ochrony wysłał minister spraw wewnętrznych Ryszard Kalisz (to była końcówka rządów SLD). Znowu było słychać "Kaczuchy" i "Nad rzeczką, opodal krzaczka". Na czele nielegalnej demonstracji szła wicepremier Izabela Jaruga-Nowacka. Szedł też reżyser Kazimierz Kutz. - Jestem obywatelem wolnego kraju i gdy próbuje się ukrócać wolność, to mam prawo wyjść na ulicę - tłumaczył reporterowi. Wszechpolacy obrzucili Paradę Równości jajkami, kamieniami i butelkami. Dwie kobiety odwieziono do szpitala. Wiceprezydent Warszawy Andrzej Urbański dostał tortem od anarchistów.
W 2007 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka orzekł, że Lech Kaczyński naruszył Europejską Konwencję Praw Człowieka, zakazując przeprowadzenia Parady Równości w 2005 roku.
Wszystkie komentarze
Kochany, zaczniemy od ciebie.
Leczyć trzeba antysemitów, ksenofobów i homofobów. A homoseksualistów trzeba lubić i szanować. I jak już @akst1 przejdziesz jakąś minimalną resocjalizację, to też Cię będzimy szanować. Z lubieniem to się zobaczy. Więc do roboty - czyli, do resocjalizacji marsz:)
No pewnie, jeśli akurat któryś ma grypę!