W poniedziałek, 9 sierpnia mija rok od sfałszowanych wyborów na Białorusi. Tego dnia przeciwnicy reżimu Łukaszenki zgromadzą się na placu Defilad. A w przededniu rocznicy Warszawą przeszedł marsz.
Z jedną walizką, pieszo, w pośpiechu, byle uciec przed OMON-em. Do Warszawy dociera właśnie nowa fala uchodźców politycznych z Białorusi. Reżim jesienią dokręcił śrubę.
Michał Wojcieszczuk, jeden z aktywistów protestujących niedawno przed ambasadą Białorusi w Warszawie, dostał zarzuty zniszczenia mienia. Zmycie zakazanej przez reżim w Mińsku białoruskiej flagi, namalowanej na płocie farbą, ambasada wyceniła na blisko 100 tys. zł.
Billboardy z hasłami wspierającymi Białorusinów pojawiły się na ulicach Warszawy. To oddolna akcji grupy przyjaciół z Białorusi.
"Żywie Białoruś!" - niosło się w piątkowy wieczór na ulicy Wiertniczej w Wilanowie.
W geście solidarności z Białorusinami protestującymi przeciwko w reżimowi Aleksandra Łukaszenki, stołeczny ratusz najpierw podświetlił na biało-czerwono-biało Pałac Kultury i Nauki, a teraz zaoferował wsparcie dla nowo przybyłych do Warszawy przedstawicieli mniejszości białoruskiej.
Kilkaset osób zebrało się przy pomniku Mikołaja Kopernika w Warszawie, by zaprotestować przeciwko sytuacji na Białorusi.
Dostępu do bloga Nexta nie udało się zablokować reżimowi Łukaszenki. W czasie protestów jego kanał na Telegramie jest najpopularniejszym źródłem informacji o sytuacji na ulicach. Rozmawialiśmy z założycielem bloga, który otrzymał status uchodźcy w Polsce i mieszka w Warszawie.
Po zamknięciu lokalu wyborczego w ambasadzie Białorusi na Wiertniczej w Warszawie ludzie wcale nie rozeszli się do domów. Tłum tańczył i śpiewał, mimo że w upale czekali kilkanaście godzin, żeby zagłosować. Większość nie weszła do lokalu.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.