- Osiągnęliśmy na Zaciszu swoistą harmonię. Nie przyjaźnimy się specjalnie, po prostu normalnie żyjemy obok siebie - mówi mieszkaniec osiedla, gdzie ukraiński i rosyjski słychać równie często jak polski.
Wszyscy słyszymy na ulicach Warszawy języki ukraiński i rosyjski. Stolica Polski przestaje być monoetniczna i jeśli już nie mamy za sąsiada Ukraińca, pewnie niebawem wprowadzi się do mieszkania obok. Jak się nawzajem traktujemy?
Warszawiacy wracają z urlopów i wakacji, zaczynają studia i nowe prace. A tym samym - wynajmują także mieszkania. Próba wyprzedzenia innych w wyścigu do czterech kątów w niezłej lokalizacji i z ceną, która nie wprawia w osłupienie, przypomina wskakiwanie do rozpędzonego pociągu. Ale próbować trzeba.
W akademiku nigdy nie będziesz sam, w wynajmowanym pokoju traktują cię jak pomoc domową, a mieszkanie trudno znaleźć czyste. Nie jest łatwo o studencki dach nad głową.
Oleh Pawliuk od roku czeka na zezwolenie na pobyt czasowy w Polsce. Nie może podjąć legalnej pracy ani odwiedzić rodziny na Ukrainie. Urzędnicy tłumaczą, że o takie zezwolenie ubiega się coraz więcej osób, a każdą sprawdza kilka instytucji, także ABW.
Jutro zaczynają się Warszawskie Dni Różnorodności. Potrwają do 8 września. W programie otwarcie m.in. pierwszej ukraińskiej galerii streetartowej i treningi piłki nożnej dla kobiet.
Żeby to wszystko wydarzyło się w jakieś letnie popołudnie, w Polsce, jakby nigdy nie było żadnego Wołynia, a Treblinka była nikomu nieznaną osadą na prowincji. Taka mi się wymarzyła historia alternatywna. Taka Polska, zupełnie z innej opowieści.
Z Ukrainy przyjechali do Warszawy na studia. Po wykładach chodzą do pracy - w restauracjach, sklepach, punktach usługowych. Niektórzy próbują też rozkręcać własny biznes.
Był wczesny wieczór. Trzej Ukraińcy wracali ze sklepu. Nagle drogę zajechały im dwa auta. Wysiadło z nich sześciu lub siedmiu mężczyzn. Z bagażnika wyjęli kije bejsbolowe i ruszyli na nich.
Odkryłam w tym tygodniu najlepszy warzywniak na Mokotowie. A może nawet najlepszy w Warszawie. Oto nieoczekiwany zysk z opiekowania się kotem przyjaciółki: na kilka dni przeprowadziłam się z Żoliborza na Mokotów. Prawie jakbym dostała w prezencie wakacje.
Od ponad dwóch lat rodzina Natalii i Andrija Szokotowów próbuje ułożyć sobie życie w Warszawie. Choć uciekli z rejonu objętego wojną, urzędnicy odmawiają im jednak prawa do przyznania statusu uchodźców.
- Jak pan ocenia działalność UPA? - zapytał urzędnik. - Nie wiem, nigdy tego nie zgłębiałem - odpowiedział obywatel Ukrainy wnioskujący o stały pobyt w Polsce. Dostał odmowną decyzję, gdyż jego wypowiedzi wskazują na "brak związku z polskością"
28-letni Rosjanin, który podczas weekendu rzucił się z nożem na swego rówieśnika z Ukrainy, trafił już do aresztu. Policja złapała też 27-letniego Polaka, który w miejskim autobusie uderzył i wyzywał dwóch obywateli Ukrainy.
Po artykule "Wyborczej" RPO Adam Bodnar zajął się sprawą ukraińskich pracowników fabryki pod Warszawą, którzy pracują w innych uniformach niż Polacy. Interweniuje też inspekcja pracy: "To rozróżnienie może nosić znamiona niedozwolonych praktyk o charakterze dyskryminacyjnym".
- Bo nie znają polskiego - tłumaczy dyrektor firmy. - To upokarzająca segregacja - mówi Anna Tatar ze stowarzyszenia Nigdy Więcej.
- To rodzaj naszej hipokryzji: jak my wyjeżdżamy za pracą, to oni nas tam powinni kochać, bo przecież jesteśmy takimi świetnymi pracownikami. Ale jak do nas ktoś przyjeżdża, to żeby nie wiem, jak świetnie pracował, już niekoniecznie się z tego cieszymy.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.