Lokalna działaczka Prawa i Sprawiedliwości znalazła winnych niszczenia Warszawy. "Ciężko się przystosować do wiochy, która tu tabunami zjeżdża" - wypaliła.
Zdjęcie kartki z warszawskiego parkingu zachęcającej domniemanego "słoika" do przestawienia auta stało się hitem sieci i napędziło falę niechęci do mieszkańców stolicy. Tyle że zdjęcie jest fejkiem. A sprawa może mieć związek z wprowadzaniem strefy czystego transportu.
"Jeszcze raz tu zaparkujesz poj..., to więcej nie odjedziesz. Będzie niespodzianka" - ulotkę o takiej treści znalazła na szybie swojego samochodu jedna z mieszkanek Ursynowa. Podpisali się lokatorzy.
Warszawiakiem jest każdy, kto czuje, że to jego miasto, z nim się utożsamia i do niego wraca jak do domu. Nikt z nas nie wybierał swojej porodówki. Nikt z nas nie zaklinował się w drogach własnej matki, żeby wystawić głowę i orzec: "Tutaj? Nie ma mowy. Nicea albo śmierć!", po czym schować się, czekając, aż rodzina ulegnie szantażowi.
- Po bułki do sklepu chciałbym wyskoczyć w dresie, nie w wyprasowanej koszuli. Ale nie mogę. Bo przyjezdni zrobili z Warszawy stolicę lansu - mówi Piotr, warszawiak od sześciu pokoleń.
Podobno, żeby móc nazwać się krakowianinem, twoja rodzina musi mieszkać pod Wawelem od 400 lat, a żeby zostać warszawiakiem, wystarczy wysiąść z pociągu na Dworcu Centralnym.
Żonę, na przykład, poznałem w Łodzi. Chciała tam zostać, ale mówię do niej, że to miasto nie ma przyszłości, że wszyscy z niego uciekają. Że tylko Warszawa się liczy w tym kraju.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.