Służby wypowiedziały wojnę nieuczciwym taksówkom na aplikacje, tymczasem na Dworcu Wschodnim kwitną przejazdy bez licznika. Kwoty - horrendalnie wysokie.
Choć obowiązują już nowe zasady dotyczące kierowców warszawskich taksówek na aplikacje, uberowcy nadal jeżdżą bez polskiego prawa jazdy. Część kierowców obchodzi przepisy: zatrudniają się jako kurierzy.
To pierwsze zmiany od 29 lat, ale przedstawiciele taksówkarzy i tak twierdzą, że są niewystarczające. I zapowiadają starania o kolejne.
Taksówkarze pracujący w tradycyjnych korporacjach szykują blokadę centrum Warszawy. To ich protest przeciwko opłatom za przejazd, których stołeczni radni nie podnosili od lat, i nierównej konkurencji z kierowcami świadczącymi usługi za pośrednictwem aplikacji internetowych.
Na rynku w Polsce jest około tysiąca partnerów flotowych Ubera, Bolta i Free Now. Niektórzy oficjalnie informują, że podatku VAT nie płacą. Ustaliliśmy, że za same prowizje od kierowców zarabiają nawet 6 mln zł rocznie. Chwalą się, że są niewykrywalni.
Uber chwali się, że w tym roku 99,9 proc. przejazdów samochodami z logo tej firmy odbyło się bez żadnych kłopotów. Czy to wystarczy pasażerom, którzy ostatnio dużo słyszeli o kierowcach, którzy w taksówkach na aplikacje jeżdżą bez prawa jazdy, po narkotykach, a na dodatek napastują kobiety?
Mafia kierowców podających się za taksówkarzy, która znów rozwinęła skrzydła przy Dworcu Centralnym, to kompromitacja dla służb kontrolnych, porządkowych i urzędników. Państwo oddało zaś zbyt duże pole osobom trudniącym się tzw. przewozem osób.
Czy będziemy musiały jeździć w eskorcie kolegi i z wykręconym już na klawiaturze numerem alarmowym i zanim pojedziemy, nie będziemy mogły wypić ani kieliszka, aby "nie prowokować"? W innym przypadku, jak twierdzi facebookowy komentariat i niektórzy funkcjonariusze policji, będziemy same sobie winne
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.